W ostatnich dniach swego życia ks. Josef Toufar był opluty jako zboczeniec, molestujący nieletnie dzieci, oraz jarmarczny kuglarz, sztuczkami próbujący mamić wiernych. Dzisiaj pamiętany jest jako niezłomny świadek wiary, jeden z tych, dzięki którym Kościół w Czechach przetrwał noc komunistycznych prześladowańi powoli budzi się do życia.
Zwykła niedzielna Msza
Czihosztť jest małą miejscowością na Wyżynie Czesko-Morawskiej. 11 grudnia 1949 r. w trzecią niedzielę Adwentu, ks. Josef Toufar odprawiał poranną Mszę świętą. Miał wówczas 48 lat. W kazaniu mówił o tajemnicy obecności Boga w ludzkim życiu. Kiedy powiedział: „Tutaj, w tabernakulum, jest nasz Zbawiciel”, zgromadzeni w świątyni dostrzegli, że krzyż wiszący nad ołtarzem wyraźnie się zakołysał, jakby potwierdzając słowa kapłana. On sam tego nie zauważył. Po Mszy św. przyszli do niego parafianie, którzy opowiedzieli o tym, co widzieli. W następnym tygodniu ks. Toufar odniósł się w czasie kazania do tamtych wydarzeń, mówiąc, że pochylenie krzyża w czasie kazania było znakiem obecności Boga w Liturgii. Wieść o wydarzeniach w Czihosztiťszybko obiegła cały kraj. Do kościoła przybywali ludzie nie tylko z okolicy, ale także z wielu innych regionów kraju. Przyjechał także watykański dyplomata ks. Ottavio de Liva z nuncjatury w Pradze.
Przed burzą
Wielu było przekonanych, że niezwykłe wydarzenia mają związek z sytuacją, w jakiej znajdował się wówczas Kościół w Czechosłowacji. W lutym 1948 r. komuniści przejęli władzę w kraju. Prezydentem został lider komunistów Klement Gottwald, który nie ukrywał, że jego celem jest szybkie rozprawienie się z „wrogami klasowymi”. Wkrótce więzienia wypełniły się przedstawicielami inteligencji, mieszczaństwa, działaczami opozycyjnych partii politycznych oraz „kułakami”. Coraz bardziej napięte były relacje z Kościołem, na którego czele stał kard. Josef Beran, kapłan niezwykłej siły ducha, jeden z wielkich świadków wiary drugiej połowy XX wieku.
Beran był powszechnie szanowany nawet przez komunistów. W czasie wojny przeszedł gehennę hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Tam spotkał wielu działaczy komunistycznych, którzy po wojnie zajmowali ważne stanowiska w państwie. Pierwsze powojenne lata nie zapowiadały jeszcze późniejszych dramatycznych wydarzeń. Kościół, aczkolwiek ograniczany, mógł w miarę normalnie funkcjonować. Bardziej skomplikowana była sytuacja na Słowacji, gdzie wprawdzie stopień identyfikacji społeczeństwa z Kościołem był większy, ale i napięcia większe, gdyż komuniści oskarżali część duchowieństwa o wspieranie w czasie wojny ks. Jozefa Tissy, prezydenta państwa słowackiego, jednego z sojuszników III Rzeszy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski