Zwolennicy PO i PiS wzajemnie oskarżają się o plebejskość.
Który polski tygodnik ma najbardziej nikczemnych felietonistów? „Fakty i Mity”? Pudło! „Nie”? Ależ skąd! Prawidłowa odpowiedź brzmi: „Gość Niedzielny”. Tak przynajmniej wynika z listy czarnych charakterów opublikowanej niedawno przez Adama Michnika. Nawiązując do tekstu Stefana Kisielewskie-go, który w 1984 r. w „Tygodniku Powszechnym” bez komentarza wypisał nazwiska dziennikarzy wspierających reżim komunistyczny, Michnik wskazał ludzi, których najwyraźniej uważa za zakałę demokratycznej Polski. W talii kanalii figurują dwa asy z rękawa: Barbara Fedyszak-Radziejowska i Wojciech Roszkowski. Jest też jeden walet, czyli ja. Spośród użytkowników niniejszej strony tylko Marek Jurek się nie załapał, pewnie dlatego, że już się Michnikowi znudził.
Tak czy inaczej, na oczach tysięcy czytelników „Gazety Wyborczej” zostaliśmy zdemaskowani jako wyjątkowo groźni fanatycy i nie możemy już udawać niewiniątek. Pora się przyznać, że w redakcyjnej piwnicy przechowujemy działo, które co ty-dzień osobiście wtaczam na piętro i ustawiam lufą w stronę Warszawy. Pani Basia ładuje, pan Wojtek odpala, a Pan Bóg kule nosi. Nie ma się co dziwić, że naczelny obrońca demokracji i generała Jaruzelskiego pragnie nas wykluczyć z debaty publicznej. Ostatnio jest to zresztą pragnienie dość powszechne. Kiedy politycy PiS ogłosili bojkot programów TVN, na antenie tej stacji natychmiast usłyszeliśmy, że należy zatrzasnąć za nimi drzwi i już nigdy ich nie otwierać. Zaproszeni do studia goście i widzowie telefonujący do „Szkła kontaktowego” jeden przez drugiego wykrzykiwali, że partię Jarosława Kaczyńskiego należy marginalizować, a jej pięciomilionowy elektorat zesłać za granicę albo do getta, w którym nie będzie kamer ani mikrofonów. Zapowiedź bojkotowania nieobiektywnej stacji uruchomiła w milionach Polaków marzenie o nowym, wspaniałym świecie bez znienawidzonych Kaczorów i ich sympatyków.
Wprawdzie głosy o potrzebie wykluczenia myślących inaczej pojawiały się już wcześniej, ale nigdy nie było ich tyle, co dzisiaj. W 1993 r. po wygranych przez SLD wyborach parlamentarnych najbardziej radykalni komentatorzy sugerowali, by pozbawić elektorat postkomunistów miana Polaków. Były to jednak pojedyncze głosy, w dużej mierze usprawiedliwione historycznymi doświadczeniami. Dziś nawet Lech Wałęsa otwarcie mówi: – Zastanówmy się, jak zmienić prezydenta. I radzi Lechowi Kaczyńskiemu wyjechać na bezludną wyspę. Z drugiej strony podobną retorykę coraz częściej stosuje drugi z braci bliźniaków. – Tego rodzaju ludzi trzeba z polskiego życia publicznego eliminować – stwierdził niedawno w odniesieniu do Kazimierza Kutza po jego kontrowersyjnych wypowiedziach na temat przyszłości Śląska. Wygląda na to, że mamy w Polsce najpoważniejszy konflikt obywatelski od 1989 r.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel, poeta, publicysta