Od początku Papież dawał do zrozumienia, że jest gotowy cierpieć dla Chrystusa, dla ludzkości i dla świata.
Nie czekaliśmy zbyt długo, gdy wzrastające wiwaty tłumu zaczęły zwiastować zbliżanie się Ojca Świętego. Papież zasiadł przy stole i zjadł kilka łyżek zupy. Na zewnątrz wzmagały się okrzyki studentów. Papież nie wytrzymał i podszedł do balkonu. (...)
Tymczasem rozmowy przy stole całkowicie umilkły. Nagle jednemu z obecnych kardynałów zabrakło cierpliwości wbrew przysłowiowemu opanowaniu i niewzruszonemu spokojowi. Spoglądając na Papieża, powiedział jakby sam do siebie: »Co on robi? Chce wywołać krwawe powstanie? Jak na to zareagują rządzący?«. (...) Doświadczyłem w Krakowie siły i mądrości, jakich Bóg udzielił Apostołowi, który uczynił z siebie pokornego i żarliwego sługę tej Prawdy. Dwa lata później bieg wydarzeń pokazał, że mistyk był wielkim realistą jako obrońca realnej polityki oraz że siła ducha jest większa niż siła stosujących przemoc i ich broń”.
Kryzys ekumenizmu? Nic podobnego!
Niemiecki kardynał Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Jedności Chrześcijan, odnosi się w swej wypowiedzi do trudnej i ważnej problematyki ekumenizmu. Pisze: „Podczas wielu spotkań, jakie odbyłem z Papieżem wraz z biskupami innych Kościołów, nie spotkałem żadnego biskupa, który nie wyszedłby z tych spotkań głęboko poruszony.
Nawet jeśli jeszcze długa droga do zjednoczenia, ponieważ w nauczaniu o prymacie Soboru Watykańskiego I za pierwszego z biskupów uznano biskupa rzymskiego, to nieraz biskupi prawosławni mówili mi, że ten biskup rzymski jest wzorem i ojcem dla nas wszystkich. W znacznym stopniu urzeczywistniło się w tym pontyfikacie to, co Ignacy z Antiochii napisał w połowie II wieku w swoim liście do Rzymian o »przewodnictwie w miłości«. Dlatego Jan Paweł II nie chce nic wiedzieć ani słyszeć o kryzysie ekumenizmu”.
Władysław Bartoszewski, historyk, były minister spraw zagranicznych