Traktat europejski: za czy przeciw?

Sprawa traktatu ma dla Polski historyczne znaczenie, toteż przed głosowaniem trzeba pobieżnie choćby zapoznać się z jego głównymi założeniami.

Po niedawnej debacie w Parlamencie Europejskim ożyła w Polsce na nowo sprawa traktatu europejskiego. Kiedy w trakcie wspomnianej debaty posłanka SdPl ostrzegała, żeby traktatu nie używać do rozgrywek wewnątrzpolitycznych, nieodparcie nasuwało się wrażenie, że jest to zasłona dymna. Nawołując, by opozycja nie sięgała po tę broń w walce z rządem, pani poseł najwyraźniej odwracała uwagę od faktu, że to postkomuniści polscy pragną z przyjęcia traktatu uczynić atut w rozgrywce o swój jak najlepszy wynik wyborczy. Widać to wyraźnie w próbach zharmonizowania referendum w tej sprawie z wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. Sprawa jest jednak na tyle ważna, że należy sobie wyrobić zdanie niezależnie od tego, czy ma to służyć władzy czy opozycji. Traktat ma służyć Polsce.

Próby przyspieszenia głosowania w sprawie traktatu są elementem tej samej gry. Któż w Polsce zna ten traktat? Niezależnie od tego, że był on redagowany już po podpisaniu, jego polskie tłumaczenie zawiera wiele błędów i jest nadal mało dostępne. Pośpiech może więc być na rękę tym, którzy chcą kampanię w tej sprawie rozegrać na podstawie płytkich emocji, a nie minimalnej choćby wiedzy społeczeństwa. Sprawa traktatu ma dla Polski historyczne znaczenie, toteż przed głosowaniem trzeba pobieżnie choćby zapoznać się z jego głównymi założeniami.

Preambuła traktatu praktycznie pomija korzenie tożsamości europejskiej. Mowa jest tam o kulturowym, religijnym i humanistycznym dziedzictwie Europy, ale doprawdy nie wiadomo, co oznaczają te terminy. Kultura europejska to także Kulturkampf, religijność to także wojny religijne, a do humanizmu odwoływał się (i nadal odwołuje) komunizm. Wedle jakiego więc kryterium ocenić mamy, co było w dziedzictwie Europy dobre, a co złe? Najlepszą ilustracją tego uniku są banknoty euro. Zadbano przy ich projektowaniu o to, by nie przedstawiały żadnego konkretnego zabytku europejskiego, by nikogo nie urazić. Jeśli w dziedzictwie europejskim nie ma elementów, które kogoś rażą, to znaczy, że nie ma tożsamości europejskiej. W tej sytuacji cała preambuła wydaje się utworem jałowym.

Traktat odwołuje się do podstawowych wartości Unii, takich jak: poszanowanie godności osoby ludzkiej, wolność, demokracja, równość, państwo prawne, poszanowanie praw człowieka. Wartości te mają być wspólne w społeczeństwach opartych na „pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn” (art. I–2). Szukając podstawy wszystkich praw europejskich, Konwent znalazł godność osoby ludzkiej. Świetnie. Chrześcijanin chciałby jednak wiedzieć, czy płód ludzki ma ową godność oraz czy kończy się ona z chwilą śmierci, czy wcześniej, na przykład w przypadku nieuleczalnej choroby, jak tego chcą zwolennicy eutanazji? Pozostałe wartości Unii można by przyjąć za dobrą monetę, choć równość kobiet i mężczyzn, zadekretowaną przez traktat, można osiągnąć jedynie operacyjnie, ze szkodą dla ludzkości. Szkoda, że autorzy traktatu nie zauważyli różnicy między równością i równą godnością obu płci.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego