II Kongres PiS umocnił pozycję prezesa Jarosława Kaczyńskiego, którego wsparło 90 proc. delegatów. Większość chciała twardego przywództwa, a nie dyskusji o błędach, co proponowali byli wiceprezesi Ludwik Dorn, Paweł Zalewski oraz Kazimierz Ujazdowski.
Publiczne wystąpienia wiceprezesów, krytykujące sposób przeprowadzenia kampanii wyborczej oraz styl przywództwa Jarosława Kaczyńskiego, uznano za szkodliwe dla partii i cała trójka została zawieszona w prawach członkowskich. Nie mogli także występować na Kongresie, o co apelowali między innymi delegaci z regionów dolnośląskiego, łódzkiego, mazowieckiego i śląskiego. Kaczyński na Kongresie zwyciężył, ale jednocześnie przekonał się, że rośnie w siłę grupa jego przeciwników. Przed dwoma laty tylko 25 delegatów zakwestionowało jego przywództwo, tym razem nie wsparło go już 127. Bardzo wielka była także absencja, 461 delegatów w ogóle nie wzięło udziału w spotkaniu.
Krótki Kongres
Kongres był krótki i miał w zasadzie odpowiedzieć tylko na jedno pytanie, jak silna jest pozycja Jarosława Kaczyńskiego po porażce wyborczej. Dla każdej partii oddanie władzy jest momentem trudnym, zwłaszcza kiedy wcześniej tłumione były wszystkie głosy krytyki w imię hasła zwierania szeregów w obliczu wyborów. PiS po raz pierwszy rządził i po raz pierwszy był zmuszony do oddania władzy. Odbywało się to w atmosferze ataków części mediów. W takiej sytuacji każdy głos, nawet uzasadnionej i koniecznej krytyki, był odbierany przez Kaczyńskiego jako próba podważenia jego przywództwa, a dla przyszłości PiS ma to kluczowe znaczenie.
Można narzekać, że PiS jest partią wodzowską, ale bez Kaczyńskiego po prostu jej nie ma. Zresztą podobnie jest w Platformie Obywatelskiej, gdzie osobowość Donalda Tuska wyraźnie góruje nad całą resztą. Ten stan rzeczy może zmienić jedynie nowa ordynacja wyborcza, która wprowadzając okręgi jednomandatowe, promować będzie silnych lokalnych liderów.
Prezes mądry i łaskawy
PiS potrzebuje silnego przywództwa nie tylko dlatego, że wielu działaczy regionalnych to miernoty, budujące karierę na serwilizmie wobec prezesa. Świadczyły o tym wypowiedzi podczas obrad w stylu: „mądrość, łaskawość i dobroć pana prezesa jest ogólnie nam znana”, przypominające sławne „łubu-dubu, łubu-dubu niech żyje nam prezes naszego klubu” z „Misia”. Problem jest szerszy. Jarosław Kaczyński zbyt dobrze pamięta klęskę Porozumienia Centrum w latach 90., kiedy po przegranych wyborach partia zmieniła się w klub dyskusyjny i przestała istnieć. Chce uniknąć tamtej sytuacji. Dlatego w czasie Kongresu nie pozwolił na zaproszenie byłych wiceprezesów na obrady, ale jednocześnie deklarował, że chce się z nimi spotkać, aby dyskutować o dalszej współpracy. „Głęboko wierzę, że jeszcze będziemy rządzić” – przekonywał delegatów Jarosław Kaczyński. Jeśli ma to jednak nastąpić, PiS musi dokonać głębokiej analizy przyczyn swojej porażki wyborczej oraz zaprezentować alternatywny program wobec działań rządu PO–PSL.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce - komentarz Andrzeja Grajewskiego