– Jestem fanem piłki nożnej, jednak od wielu lat na mecze nie chodzę. Po prostu się boję. Na mecz Chelsea w Londynie poszedłem jednak dwukrotnie.
W Londynie mieszka moja córka, a bilet kupił jej znajomy, który jest zarejestrowanym członkiem fanklubu. Inaczej dostać się na mecz jest bardzo trudno.
Nie miałem obaw – zobaczyłam w telewizji, że w Wielkiej Brytanii kibicują całe rodziny z dziećmi. Na trybunach nie brak też kobiet. Pomyślałem: skoro tak – musi być tam dość bezpiecznie. Zawahałem się, wchodząc na stadion. Zobaczyłem mnóstwo karetek i policjantów na koniach.
„To dopiero będzie rozróba” – pomyślałem. Nic takiego jednak się nie zdarzyło. Przed wejściem nie było kontroli osobistej, a na trybunach, ku mojemu zdumieniu, sprzedawano piwo. Mimo to panował kompletny spokój. Owszem, kibice przeciwnych drużyn pokazywali sobie środkowy palec, ale na tym się skończyło.
Kibice obok pytali, skąd pochodzę, i kiedy powiedziałem, zareagowali bardzo sympatycznie. To, że jestem z innego miasta, a nawet kraju, nie miało znaczenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Denuszek, Pabianice