Mamy Aniołków

Halina Kozioł chodzi codziennie na cmentarz w Knurowie. Poznała już inne mamy odwiedzające tu groby swoich dzieci. Najmłodsze przeżyło jeden dzień. Jej Małgosia 2 latka i 8 miesięcy. Jest w tym gronie najstarsza. Już umiała rysować mamie kwiaty na Dzień Matki.

Kiedy matki, którym zmarły kilkudniowe dzieci, współczują jej, że córeczka była już taka odchowana, odpowiada spokojnie: „Chciałam dobrze ją poznać. Dostałam na to czas”. Kiedy znajomi pocieszają: „Dobrze, że była taka mała, szybko zapomnisz”, myśli: „Nikt nie zastąpi dziecka, które odeszło. Zawsze będę o niej pamiętać”. Takich matek nieobecnych dzieci jest wiele.

Przechowują ich śpioszki, rajtuzki, sukienki i koszulki jak relikwie na dnie szaf. Codziennie zwracają się do nich po imieniu. Trwają w dobrze skrywanej żałobie, bo trzeba żyć dla tych, co zostali. Co roku 40 tysięcy kobiet traci dzieci na skutek poronienia. Dwóm tysiącom rodzą się martwe maleństwa. Prawie 5 tysięcy dzieci nie dożywa 18. urodzin. Tym mamom, na laurkach wręczanych z okazji Dnia Matki przez pozostałe dzieci, zawsze kwitną kwiaty narysowane niewidzialną rączką ich zmarłych braci i sióstr.

Jesteś taka delikatna
„Azor biega po podwórku. Jest śliczna pogoda (...) Gdy wracałam z cmentarza i stałam na światłach, nad kościołem św. Teresy unosiły się ptaki... Wyobraziłam sobie, że siedzisz na jednym z nich i głośno się śmiejesz, gdy cię unosi na grzebiecie (...) Z dumą myślę, że jestem mamą i mam córeczkę – aniołka (...)”. Małgorzata Bastrowska codziennie pisze do swojej córki Zuzi. Jej listy czytają inne matki na forum internetowym www.dlaczego.org.pl. I to pomaga im żyć. Na Dzień Matki kupi sobie kwiatki.

Te, których nie może dać jej Zuzia. „Jesteś taka delikatna, Twoje imię jest szeptem” – ten fragment piosenki Sinead O’Connor John I Love You kazała wyryć na płycie nagrobnej córki. Chociaż właściwie to grób jej mamy w Tczewie. Zmarła na nowotwór, kiedy Gosia miała 14 lat. Dlatego dopisała: „Zuziu, Bóg chciał, że zostałaś aniołkiem, mamusiu opiekuj się naszą córeczką”. Ciała Zuzi, urodzonej 5 września zeszłego roku w 20. tygodniu ciąży, najpierw jej nie pokazali, a potem nie wydali. Dziewczynka miała szereg wad rozwojowych.

Rodzicom zostały nagrania z USG z pierwszych kontroli u ginekologa. I trójwymiarowe zdjęcie maleństwa zrobione podczas kolorowego USG. To wtedy Małgorzata usłyszała diagnozę, brzmiącą jak wyrok śmierci dla jej dziecka. Lekarz nie chciał dokonać filmowej rejestracji ruchów płodu, bo dziecko było widocznie chore. Dziś Małgorzata płacze i patrzy na ten kolorowy kawałek papieru, na którym widać kontury jej maleństwa. – Śliczna główka i wielki balon na brzuszku – mówi. – Pielęgniarki powiedziały mi, że miała piękną twarzyczkę. Przyszła na świat naga, mokra, martwa, ważyła tylko 150 gramów.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych