Arktyka oznacza nieprzebrane bogactwa. Dlatego kraj, który stanie się jej właścicielem, będzie nową światową potęgą.
Rzadko w dzisiejszych czasach zdarza się, żeby któreś z państw powiększało swoje terytorium o tereny dotychczas niczyje. Tak było kiedyś. Ale wiele wskazuje na to, że może się to zdarzyć raz jeszcze. Nie o ziemię gra się toczy, ale o… lód. O biegun północny. Kanada właśnie przedstawiła naukowe dowody, że należy jej się całkiem spory jego kawałek.
Po co komu lód?
Gra między kilkoma państwami (Kanadą, Rosją, Danią, Norwegią i USA) toczy się nie tyle o lód, ile o to, co się pod nim znajduje. Różne szacunki mówią, że pod północnymi lodami leży nawet trzecia część nieeksploatowanych jeszcze światowych złóż ropy naftowej. Poza tym badania geologiczne wskazują, że pod biegunem północnym znajdują się ogromne ilości gazu, diamentów, niklu i platyny. Dotychczas tymi złożami nikt się nie interesował, bo gruba warstwa lodu oraz nieprzyjazne warunki meteorologiczne w praktyce uniemożliwiały prowadzenie prac wydobywczych. Tę sytuację zmienia jednak ocieplenie klimatu. Lodu jest coraz mniej, a więc i szanse na prowadzenie wydobycia są coraz większe. Gdy w kilku światowych stolicach zdano sobie z tego sprawę, do akcji ruszyli z jednej strony dyplomaci, a z drugiej naukowcy. Rok temu ekspedycja rosyjska umieściła na dnie morza pod biegunem rosyjską flagę. Trudno powiedzieć, czy Rosjanie uznali, że to wystarczy, by otoczyć Arktykę swoją „opieką”. Działaniami Rosjan najbardziej zaniepokojona jest Kanada. Już w zeszłym roku jej władze zapowiedziały wybudowanie flotylli małych lodołamaczy, które na bieżąco patrolowałyby sporny obszar. Z pomocą przyszli także naukowcy. Powołując się na najnowsze badania geologiczne, kanadyjski minister zasobów naturalnych Gary Lunn stwierdził, że podmorski grzbiet na dnie Oceanu Arktycznego jest częścią Północnej Ameryki i Grenlandii.
Tutaj jest pies pogrzebany
Prawo międzynarodowe nie jest do końca precyzyjne. W skrócie mówi, że wyspa należy do tego państwa, z którym dzieli wspólny szelf. Szelf to część kontynentu, która znajduje się pod wodą. Moskwa uważa, że Rosja i duża część bieguna leży na tym samym szelfie. Można by powiedzieć, że jest tym samym kawałkiem lądu, zalanym miejscowo przez Morze Arktyczne. Tym szelfem ma być tzw. Grzbiet Łomonosowa, który od strony Rosji „wychodzi” na powierzchnię w rejonie Wysp Nowosybirskich. Tylko czy ten podwodny łańcuch górski rzeczywiście może być traktowany jako szelf? Z definicji szelf sięga do głębokości kilkuset metrów poniżej poziomu wody, tymczasem Grzbiet Łomonosowa znajduje się kilka tysięcy metrów pod wodą. Dla Rosjan te niejasności nie istnieją, i w czasie misji dwoma batyskafami na dno Morza Arktycznego pozostawili tam nie tylko swoją narodową flagę, ale także kapsułę z przesłaniem dla przyszłych pokoleń. Po rosyjsku oczywiście. Kanada nie wysłała jeszcze swojej ekspedycji na dno akwenu. Posługuje się raczej danymi zebranymi w czasie wcześniejszych misji. I nie zamierza ustąpić. Czy szykuje się poważny konflikt? To prawdopodobne. Będzie nabierał siły wraz z … ociepleniem klimatu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek