Trzecia faza to lot. Mimo że widzom wydaje się bardzo monotonna, z pewnością taka nie jest dla skoczka.
Wbrew pozorom może on w trakcie lotu korygować swoją pozycję i tor, po którym się porusza. Lecący skoczek powinien być podobny do... kartki papieru. A więc powinien mieć jak najmniejszą „powierzchnię czołową”, a równocześnie jak największą powierzchnię nośną. Musi wyglądać jak latawiec, który opiera się sile wiatru.
Na skoczka w czasie lotu działają trzy siły, ale wartości jedynie dwóch są od niego zależne. Trzecia to siła przyciągania, na którą zawodnik w trakcie lotu nie ma żadnego wpływu. Siła oporu powietrza działa hamująco, więc dobrze, gdy powierzchnia, na którą ona działa, jest jak najmniejsza. Zmniejszając prędkość skoczka w czasie lotu, powoduje, że szybciej dotknie on nartami podłoża. Z kolei siła nośna to największy przyjaciel zawodnika. To ona powoduje, że po wybiciu zawodnik przez jakiś czas unosi się coraz wyżej, a nie spada – jak wskazywałaby intuicja.
Aby siła nośna była jak największa, skoczek musi osiągnąć maksymalną powierzchnię nośną. A to ściśle wiąże się ze stylem, w jakim zawodnik skacze. Na początku historii skoków narciarskich zawodnicy – dla łatwiejszego utrzymania równowagi – w czasie lotu rozpościerali ręce na boki. Później latali z rękami wyciągniętymi do przodu (w pozie takiej, jak Superman), aż w końcu zaczęli układać je wzdłuż ciała. Cały czas jednak narty były złączone. To zmieniło się w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Pierwszym, który zaczął latać z nartami w kształcie litery V, był Szwed Jan Boeklew. Płacił za to wysoką cenę, bo mimo dalekich skoków sędziowie nie przyznawali mu najwyższych not. W tamtych czasach za rozchylanie nart przyznawano karne punkty za styl. Eksperyment był jednak skazany na sukces, bo rozchylenie nart znacząco zwiększa wartość siły nośnej i wydłuża skok.
Siła nośna może zmieniać się także w zależności od pogody. Gdy wiatr wieje w plecy, dociska lecącego skoczka w dół. Gdy zaś wieje od przodu, zwiększa siłę nośną, a więc wydłuża skok. Mamy tu do czynienia ze swoistą sprzecznością. Wiatr wiejący od przodu powoduje zmniejszenie prędkości skoczka w czasie zjazdu ze skoczni, a ten w plecy dodatkowo go popycha. Najlepiej więc, gdyby najpierw wiało w plecy, a później (zmiana musiałaby nastąpić w czasie wybicia) w twarz skaczącego.
Takich sprzeczności jest więcej. Na przykład: im skoczek ma większą masę, tym większą prędkość osiągnie na progu, ale – z drugiej strony – im jest lżejszy, tym mniejsza jest siła grawitacji, ciągnąca go ku ziemi. Jakie jest zatem wyjście? Fizjolodzy i biomechanicy wyznaczyli optymalny stosunek masy ciała do wysokości skoczka. Te sprzeczności zawodnicy starają się wykorzystać, więc inaczej będzie skakał skoczek cięższy, a inaczej lekki; inaczej wysoki, a inaczej niski. Zmiany wzrostu są raczej małe u już rozwiniętych fizycznie zawodników, ale ich masa może się zmieniać bardzo szybko. Muszą więc bardzo uważać na swoją wagę i ściśle przestrzegać diety.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek, doktor fizyki, dziennikarz naukowy, stały współpracownik Radia eM