Tylko rodzice (ewentualnie prawni opiekunowie) jako jedyni mają prawo do wychowywania swoich dzieci. I nikt nie może im tego prawa odebrać - ani państwo, ani Kościół, ani jakakolwiek inna instytucja.
W sferze deklaracji zasada ta obowiązuje w całym cywilizowanym świecie, praktyka jest jednak inna. Oto dwa przykłady. Niemiecka rodzina Romeike z Niemiec uciekła z własnego kraju przed prześladowaniami. A sąd w USA przyznał jej azyl polityczny (str. 40–41). Jakiego „przestępstwa” dopuścili się państwo Romeike? Może bili lub głodzili swoje dzieci? Nic podobnego.
Chcieli je uczyć w domu, bo program niemieckich szkół publicznych uznali za niezgodny z wartościami chrześcijańskimi. Czujne niemieckie państwo na to nie pozwoliło. Zasada to jedno, a praktyka – drugie. Inny przykład. Nasz rząd chce, idąc za unijnymi wskazaniami, żeby wszystkie dzieci w wieku od 3 do 5 lat obowiązkowo chodziły do przedszkola (str. 30–31).
Nie wiem, jaki wiek dziecka jest najlepszy do rozpoczęcia edukacji przedszkolnej. Specjaliści mają różne opinie na ten temat. Wiem natomiast, że powinni o tym decydować rodzice. Chcą posłać trzylatka do przedszkola, proszę bardzo. Nie chcą, nic państwu ani jego urzędnikom do tego.
Albo wspomniana wyżej zasada obowiązuje, albo nie. Państwo, jeżeli już wszystkim chce się zajmować, niech stworzy odpowiednią liczbę przedszkoli, bo ich brakuje. Ale decyzję i tak powinni podejmować rodzice.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny