W jednej ze stacji telewizyjnych pokazywany był program pod tytułem „Nie do wiary”. Jedynym wiarygodnym elementem tego programu był tytuł. Chyba wszystko, co można tam było zobaczyć, to były bzdury. Prawdziwy był tylko tytuł.
Inaczej sprawa wygląda z informacjami o współczesnych prześladowaniach chrześcijan. Brzmią one nieprawdopodobnie i wydają się „nie do wiary” właśnie. Tyle tylko że są prawdziwe. Ot, kilka przykładów. 90 proc. prześladowań z powodów religijnych dotyczy chrześcijan. Chrześcijanie są prześladowani w 50 spośród 200 krajów świata. W 2006 roku zamordowano 24 katolickich misjonarzy.
Jeżeli to prawda, to dlaczego tak niewiele o tym wiemy? Dobre pytanie. A odpowiedź? W jednym względzie jest prosta. Dla przeważającej części światowych mediów zagrożony wymarciem jakiś gatunek muchy jest ważniejszy od jakiejś wspólnoty chrześcijańskiej zagrożonej wyginięciem. Łatwo się o tym może przekonać każdy, kto ma dostęp do popularnych kanałów telewizji satelitarnej „Planete”, „National Geographic” czy „Discovery”. Sto razy na dzień pokazywane są tam biedne zwierzęta prześladowane przez ludzi, ale prześladowanych chrześcijan nie zobaczymy ani razu.
Nie bez winy jest sam Kościół. Podczas przygotowań do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 Jan Paweł II wielokrotnie prosił, by nie zapominać o współczesnych męczennikach. By spisywać świadectwo ich życia i śmierci. Kościół nie bardzo przejął się jednak tymi apelami. Nasza publikacja, choć w niewielkim stopniu, próbuje te zaległości nadrobić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny