Podobno ludzie nie lubią dyktatorów. Z co najmniej jednym wyjątkiem: dyktatorów mody. Modne jest to, co projektanci zaprezentują jako modne. Niestety, pomysły, co ma być modne i kiedy są ograniczone. Dlatego czciciele mody dość szybko wpadają w błędne koło.
I przywracają do łask coś, co na przykład dwie dekady temu przestało być modne. A teraz znowu jest i interes się kręci. Czy tak samo jest z cnotami? Podobno na Zachodzie po latach nieprzytomnej niecnoty coraz więcej ludzi rozgląda się za czymś porządnym. W przeciwieństwie do kapryśnych mód, najbardziej w cenie znowu jest pewność.
Gwarancji poszukują nie tylko biznesmeni czy konsumenci. Stanowczo nie wystarcza, by cnotliwy okazał się kontrahent, sprzedawca bądź wykonawca. Przecież on oczekuje tego samego ode mnie. Satysfakcja z takiego „transakcyjnego” myślenia o cnocie też niewielka. Bo cóż dobrego mogę pomyśleć sam o sobie? Okazuje się, że cnota ma znaczenie osobiste. Tak oto z powodów czysto praktycznych świat ponownie odkrywa to, co przywykł zbywać ironicznym uśmieszkiem.
A my w „Gościu” – modnie czy niemodnie – nowy rok liturgiczny zaczynamy z cnotami. Jak przekonuje bowiem ks. Mirosław Mróz (rozmowa na str.14), „cnotliwemu życie smakuje”. Zamiast polegać na guście niepewnych dyktatorów, zachęcamy do wyrobienia sobie własnego smaku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Sebastian Musioł, sekretarz redakcji