Abp Gądecki: Jako Polacy i Ukraińcy możemy razem stworzyć coś wielkiego

Dalekosiężnym owocem tej wizyty może być autentyczne pojednanie polsko-ukraińskie. Byłaby to sprawa na miarę dziejową. Jako Polacy i Ukraińcy możemy razem stworzyć coś wielkiego - mówi abp Stanisław Gądecki podsumowując wizytę polskich biskupów w Ukrainie. Przewodniczący Konferencji Episkopatu dodaje, że z Kijowa wraca z nadzieją na odrodzenie Ukrainy, a potem także Europy.

Czyli Ukraina może być terenem, gdzie istnieje grunt pod budowę jedności Kościoła, co jest celem wszelkiego dialogu ekumenicznego, jedności o którą apelował zresztą sam Jezus.

A tym bardziej potrzebę tej jedności pokazuje dziś krytyczna sytuacja związana z wojną. Przedstawiciele Kościołów na Ukrainie widzą jak jest to pilne zadanie. Mówią, że nie ma innego wyjścia, albo będą się razem wspierać, albo razem zginą.

Kolejne ważne spotkanie biskupów w Kijowie, to spotkanie z abp. Paulem Gallagherem, sekretarzem ds. relacji z państwami, ministrem spraw zagranicznych Stolicy Apostolskiej. Wiem, że Ksiądz Arcybiskup ma uwagi odnośnie do aktualnej polityki wschodniej Watykanu, gdyż wręczył papieżowi niedawno specjalny memoriał na ten temat. Na czym te uwagi polegają? Czy była o tym mowa?

Moim zdaniem, powinno zmienić się podejście Watykanu do Rosji na bardzie dojrzałe, gdyż dawne i obecne podejście wydaje się bardzo naiwne i utopijne. Szlachetny oczywiście jest cel, czyli nawiązanie kontaktów i dialogu, co wynika z tego, że Rosja jest wielka i zasługuje na respekt. Ale temu nie towarzyszy dostatecznie poważna refleksja z watykańskiej strony. Dla Rosji Watykan jest ważnym podmiotem, ale jednocześnie należy go poniżać, co pokazał już kilkakrotnie sam Putin, spóźniając się intencjonalnie o kilka godzin na zaplanowane spotkanie z papieżem. Stolica Apostolska winna zrozumieć, że w stosunkach z Rosją - mówiąc najdelikatniej - powinna być bardziej ostrożna, ponieważ z doświadczenia krajów Europy Środkowo-Wschodniej wydaje się, iż kłamstwo jest drugą naturą rosyjskiej dyplomacji.

Natomiast wydaje się, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej są niedocenione ze strony dyplomacji watykańskiej. Dobrze znamy to z przeszłości. Przez dziesięciolecia były one traktowane „per nogam”. Kard. Stefan Wyszyński starał się to zmienić, ale nie sądzę, żeby mu się to udało. To raczej Opatrzność, jego wysiłek i konsekwencja a nie starania dyplomacji Stolicy Apostolskiej sprawiły, że Kościół w Polsce ocalał. Radykalną zmianę przyniósł dopiero pontyfikat Jana Pawła II, lecz teraz zdaje się, że powracamy do dawnej linii.

A jak można ocenić obecne działania dyplomacji watykańskiej?

Trzeba pamiętać, że Stolica Apostolska w swojej działalności dyplomatycznej kieruje się zawsze neutralnością i w podejściu do stron walczących usiłuje zachować bezstronność. Dyplomacja watykańska – zdając sobie sprawę z tego, że nierzadko po obu stronach walczą chrześcijanie - nie wskazuje jednego agresora, stara się natomiast zrobić wszystko, aby poprzez dyplomatyczne zabiegi doprowadzić do pokojowej konkluzji. Ale dziś, w sytuacji wojny - jak podkreśla abp Szewczuk – najważniejsze jest, aby Stolica Apostolska na wszelkich poziomach wspierała Ukrainę i nie kierowała się myślami utopijnymi, zaczerpniętymi z teologii wyzwolenia.

Bardzo ciekawa była dla mnie myśl abp. Szewczuka o jakimś naturalnym cyklu podejmowania decyzji. Twierdził on mianowicie, że najszybciej reaguje na rzeczywistość żołnierz i on też jest naturalnym barometrem sytuacji. To żołnierze wiedzą pierwsi, gdzie jest największe niebezpieczeństwo i jak się powinno reagować na nie i co w danej sytuacji należy bezwzględnie zrobić. Później na wojnę reagują politycy, ci zazwyczaj potrzebują dwa, trzy tygodnie, by zorientować się w sytuacji i podjąć odpowiednie działania. Najpóźniej – bo po miesiącach - reagują dyplomaci. Dlatego na poważniejsze ustalenia międzynarodowe trzeba czekać niesłychanie długo. A gdy tymczasem codziennie giną setki, tysiące ludzi to spóźniona reakcja dyplomacji staje się prawdziwą katastrofą.

Spotkanie abp. Gallaghera z naszą delegacją odbyło się w czwartek późnym wieczorem, po bardzo długiej jego rozmowie z abp. Szewczukiem. Abp Gallagher przekazał mi informację, że kard. Parolin jest wdzięczny za list do Georga Bätzinga, przewodniczącego episkopatu Niemiec, w którym podjąłem krytykę niemieckiej drogi synodalnej. Na inne tematy nie było już czasu.

Jak Ksiądz Arcybiskup widzi kwestię wizyty Ojca Świętego Franciszka w Ukrainie?

Abp Gallagher w piątek rozmawiał i z prezydentem Ukrainy Zełeńskim i z ministrem spraw zagranicznych Kulebą i zapewne temat ten został poruszony. Nie mam o tym informacji, gdyż nas już nie było wtedy w Kijowie. Natomiast metropolici, z którymi rozmawialiśmy i abp Szewczuk i abp Mokrzycki, byli zdania, że w obecnych warunkach wizyta papieża jest raczej niemożliwa. A to dlatego, że wszelkie wielkie zgromadzenia ludzi są bardzo niebezpieczne. A papież nie może przyjechać tylko po to, by spotkać się z prezydentem, członkami rządu oraz biskupami. Taka pielgrzymka nie miałaby sensu. Koniecznie musi być to także spotkanie z ludem Bożym. Trzeba poczekać, aż sytuacja stanie się bardziej bezpieczna.

Jakie mogą być owoce wizyty polskich biskupów w Ukrainie?

Nasza wizyta miała -skromnie mówiąc - wymiar historyczny, będąc wydarzeniem głęboko religijnym, bez żadnych akcentów politycznych. Jej owocem będzie z pewnością większe zaufanie Ukrainy w stosunku do Polski oraz Polski do Ukrainy. Wzajemne życzliwe poznanie zawsze oznacza dużą otwartość.

Dalekosiężnym owocem tej wizyty może być zaś autentyczne pojednanie polsko-ukraińskie. Byłaby to sprawa na miarę dziejową. Jako Polacy i Ukraińcy możemy razem stworzyć coś wielkiego. Potrzebna jest teraz bliska współpraca Ukrainy, Polski ale także i Litwy. Jeśli chcemy obronić się przed agresją rosyjską, potrzebne jest to bliskie przymierze tych trzech krajów oraz ufność w to, że Ewangelia przynosi prawdziwe wyzwolenie wewnętrzne.

Dziękuję za rozmowę.

« 1 2 3 »
TAGI: