Zwraca uwagę wysoki szczebel delegacji z Kiszyniowa i Tyraspola - podkreśliła Ukrainska Prawda. Po stronie mołdawskiej w negocjacjach wzięli udział wicepremier ds. reintegracji (Mołdawii i Naddniestrza) Oleg Serebrian oraz doradca prezydenta Dorin Recean, którzy mieli rozmawiać z "prezydentem" separatystycznego regionu Wadimem Krasnosielskim.
"To pierwsze tego rodzaju spotkanie od początku kadencji prezydenckiej Mai Sandu w Mołdawii (czyli od grudnia 2020 roku)" - przekazała Ukrainska Prawda.
Naddniestrze - zdominowana przez ludność rosyjskojęzyczną separatystyczna "republika" na terytorium Mołdawii - na początku lat 90. wypowiedziało posłuszeństwo władzom w Kiszyniowie i po krótkiej wojnie, której towarzyszyła rosyjska interwencja, wywalczyło niemal pełną niezależność. Ma własnego prezydenta, armię, siły bezpieczeństwa, urzędy podatkowe i walutę.
Niepodległości Naddniestrza nie uznało żadne państwo, w tym Rosja, choć ta ostatnia wspiera je gospodarczo i politycznie. W Naddniestrzu stacjonuje też około 1,5 tys. rosyjskich żołnierzy.
W miejscowości Cobasna w Naddniestrzu, przy granicy z Ukrainą, mieści się posowiecki arsenał z około 20-21 tys. ton amunicji, która w ponad połowie jest przeterminowana. W ocenie ekspertów warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich potencjalna eksplozja na terenie tego kontrolowanego przez rosyjską armię składu mogłaby osiągnąć siłę wybuchu 10 kiloton trotylu.
W "republice" doszło w ostatnich dniach do serii incydentów. W poniedziałek, wtorek i środę odnotowano tam eksplozje nieopodal ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu, zniszczenie dwóch przekaźników radiowych, "atak" na jednostkę wojskową i domniemany ostrzał w pobliżu rosyjskich składów broni. W ocenie ukraińskiego wywiadu wojskowego są to prowokacje Kremla, które mają na celu wciągnięcie Naddniestrza w trwającą wojnę.
Pisaliśmy o tym: