Stawianie wozu przed koniem

Chciał wrócić, ale napotykał billboard „Konkubinat to grzech”. Jego pierwsza myśl? „Nie chcą mnie w Kościele”. Czy hasło było prawdziwe? Tak. Czy dobre? Nie. Sama moralność podana w suchej formie nie ma mocy przemiany serc. 

Mój znajomy przez lata związany z Kościołem w pewnym momencie bardzo się pogubił i poszedł „w długą”. Wyrok „w zawiasach”, życie w konkubinacie, brnięcie w grzech. Opowiadał mi, że gdy chciał wrócić i wejść do kościoła, napotykał stojący przed nim billboard „Konkubinat to grzech”. Jego pierwsza myśl? „Nie chcą mnie tu”. Czy hasło reklamowe było prawdziwe? Tak. Czy dobre? Nie. Brakowało dopowiedzenia, dalszego ciągu, snopu ewangelicznego światła. „Konkubinat to grzech: zapraszamy przyjdź do spowiedzi! Jezus czeka”. 

Sama moralność podana w suchej, zdawkowej formie nie działa. Nie ma mocy przemiany serc.

„Dla wielu ludzi celem religijności jest moralność, a nawet więcej: religijność zostaje zredukowana do moralności” – czytam w pachnącej drukiem książce „Kiedy wiara oddala od Boga. Rozmowy o niedojrzałej religijności”. Ileż razy słyszałem w czasie homilii głoszenie prawa i moralności, a nie kerygmatu!

‒ W katechizacji, nauczaniu, kazaniach przez wiele lat zbyt mocno akcentowano moralność – wyjaśnia o. dr Wit Chlondowski, franciszkanin ‒ Była centrum nauczania Kościoła. Tłumaczono nam, jak trzeba żyć, by być «dobrym człowiekiem». Tymczasem, gdy patrzymy na apostołów, szczególnie na św. Pawła widzimy, że nigdy nie zaczyna swoich listów od wyliczanki, co trzeba zrobić, by zostać dobrym człowiekiem. Najpierw głosi Jezusa. To człowiek świadomy tego, że jest grzesznikiem, ale – uwaga! – grzesznikiem, który czuje się usprawiedliwiony. To ogromna różnica! To nie grzesznik, który samego siebie usprawiedliwia pełniąc dobre uczynki, ale człowiek usprawiedliwiony przez Boga.

‒ Myślę, że problem pojawił się w XIX wieku, który przestawił akcent z tego, że „Bóg do nas mówi”, na to, jaka jest nasza odpowiedź. Ze Słowa, które pochodzi od Boga, na ludzkie zachowanie, zasady, moralność. Na katedrach zamiast teologii mistycznej zaczęto chętniej wykładać teologię moralną. A przecież nic nie zastąpi spotkania z żywym Bogiem, misterium tajemnicy, zachwytu Jego słowem, obcowania z Nim… ‒ dopowiada Daniel Wojda, odpowiedzialny za popularny portal i aplikację „Pogłębiarka”.

„Przepowiadania nie można zaczynać od moralności, od recytowania dziesięciu przykazań – podsumowuje abp Grzegorz Ryś – To stawianie wozu przed koniem. Nie dziwimy się, że nie jedzie… Nie wolno głosić etyki (nawet w tak istotnych kwestiach jak małżeństwo) jeśli najpierw nie pokaże się człowiekowi Jezusa Chrystusa. Jeśli nie doświadczy tej relacji, to każde przykazanie będzie ciężarem nie do uniesienia. Nawrócenie to spotkanie z Jezusem, w którym doświadczam tego, że jestem przez Niego kochany. Kerygmat jest zawsze pierwszy: absolutnie wszystko w Kościele musimy zaczynać od niego. Najważniejszym tekstem chrześcijaństwa nie jest dziesięć przykazań, ale «Ojcze nasz». Trzeba, podpowiada papież Franciszek, człowiekowi przekazać Modlitwę Pańską po to, by wiedział kim jest. I dopiero potem można mu ogłosić Dekalog”.

Spotykałem setki ludzi, którzy po doświadczeniu Bożej miłości decydowali się na zerwanie z grzechem (np. wychodzili ze związków opartych na konkubinacie). Poruszeni przesłaniem Dobrej Nowiny zaczynali akceptować naukę Kościoła. To był ruch właśnie w tę stronę! Nie spotkałem dotychczas nikogo, kogo przekonałaby jedynie żonglerka moralnymi zasadami. 
Po wielu latach duchowej szarpaniny ostatecznie mój znajomy wrócił do Kościoła. Tym, co go zmieniło było Słowo Boże o wskrzeszeniu Łazarza. Jak on, wyszedł z grobu.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz