Znany rosyjski komentator wydarzeń religijnych, założyciel chrześcijańskiej agencji informacyjnej „Credo.Press” Aleksandr Sołdatow zamieścił na stronie niezależnego portalu "Nowaja Gazieta” wnikliwą analizę położenia Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (RKP) po najeździe Rosji na Ukrainę.
Zajął się przede wszystkim coraz powszechniejszym zjawiskiem niewymieniania przez „promoskiewskich” dotychczas biskupów i księży na całym świecie w czasie liturgii imienia patriarchy Cyryla, co – jak zaznaczył – oznacza w praktyce „wyjście spod jurysdykcji Patriarchatu Moskiewskiego”.
ATAK ROSJI NA UKRAINĘ [relacjonujemy na bieżąco]
Oto polski tekst tego artykułu:
„Operacja specjalna” na Ukrainie przyspieszyła rozpad międzynarodowej struktury RKP
Ukraina
Rosyjski Kościół Prawosławny (RKP) utracił Ukrainę. Przed rozpoczęciem obecnych tragicznych wydarzeń pod jurysdykcją Patriarchatu Moskiewskiego znajdowało się tam około 13 000 parafii, skupionych w 52 eparchiach [diecezjach] Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego (UKP PM). Dalszych ok. 8 tys. parafii ukraińskich należy do niezależnego od Moskwy Prawosławnego Kościoła Ukrainy (PKU).
Już w pierwszych dniach "operacji specjalnej" jedna po drugiej eparchie ukraińskie przestały wymieniać podczas liturgii imię patriarchy moskiewskiego Cyryla, który – ich zdaniem – jest współodpowiedzialny za to, co się dzieje, i zaczęły głosić, że dążą do autokefalii (pełnej niezależności kościelnej). W tradycji i praktyce prawosławnej odmowa wymienienia głowy Kościoła oznacza wyjście spod jego jurysdykcji.
Geografia „niewymieniania” obejmuje całą Ukrainę. Na rosyjskojęzycznym wschodzie są to eparchie: sumska i wozniesieńska, na ukraińskojęzycznym zachodzie – łucka, włodzimierskowołyńska, lwowska, mukaczowska, tarnopolska, czerniowiecka, w środkowej części kraju – eparchie: białocerkiewska, winnicka, szepietowska... Łącznie jest ich około 20, ale jeśli chodzi o parafie Cyryla nie wymieniają też w innych diecezjach. Odwieczna ostoja „ruskiego świata” – Ławra Poczajowska na Wołyniu również przestała wspominać Cyryla w czasie liturgii, a w innych Ławrach – Kijowsko-Pieczerskiej i Świętogórskiej – imię Cyryla wymienia się skrótowo, bez [przysługujących mu] pompatycznych tytułów. 20 marca do PKU przeszedł cały klasztor UKP PM – Nowoafoński we Lwowie.
21 marca br. synod PKU, zgromadzony w Kijowie, wezwał duchowieństwo i wspólnoty UKP PM do zerwania istniejących jeszcze kanonicznych więzi z Moskwą i do przystąpienia do PKU. Zapewniono im zachowanie istniejącej struktury diecezjalnej lub stauropigię – bezpośrednie podporządkowanie zwierzchnikowi PKU, z pominięciem biskupów miejscowych.
W warunkach „operacji specjalnej” prawosławni Ukraińcy, pragnący zachować więź ze światowym prawosławiem, nie mają wyboru. Domaganie się autokefalii od Moskwy, jak wcześniej proponowali „umiarkowani” biskupi UKP PM, jest w nowych okolicznościach całkowicie nierealne. Patriarchat Moskiewski odwołał nawet zaplanowany na maj Sobór Biskupi, ponieważ nie wezmą w nim udziału biskupi z Ukrainy i z pozostałych krajów. A bez takiego Soboru, który – zgodnie ze statutem RKP – jest zwoływany przynajmniej raz na cztery lata, Patriarchat znajduje się poza ramami prawnymi i kanonicznymi. Utracił swój autorytet w światowym prawosławiu. Kontakty z Cyrylem są dziś postrzegane jako „współudział”, a świat chrześcijański nie uznaje RKP za swoją część.
W ramach solidarności z ukraińskimi współbraćmi w wierze księża Białoruskiego Egzarchatu RKP również przestali wymieniać patriarchę, a ruch ten nabiera na Białorusi coraz większego rozmachu. Z takimi duchownymi współpracują już „kompetentne struktury” – twierdzi grupa „Spojrzenie Chrześcijańskie” (Christian Vision), utworzona podczas protestów w 2020 roku.
Kraje nadbałtyckie
Po kilku tygodniach wahań, 17 marca metropolita wileński i litewski Innocenty (Wasiljew) oświadczył, że „zdecydowanie potępia (...) [chodzi o wojnę, o której w Rosji nie wolno pisać – KAI] Rosji przeciw Ukrainie" i przyznał, że istnieje „rozbieżność poglądów” jego wiernych z patriarchą Putinowskim.
Następnego dnia ukazało się oświadczenie metropolity ryskiego i całej Łotwy Aleksandra (Kudriaszowa), zawierające określenia, zakazane w Rosji w odniesieniu do „operacji specjalnej”. „Rozwiązywanie zagadnień stosunków międzynarodowych drogą zbrojną jest niedopuszczalne” – stwierdził Aleksander. Wyrażając wyraźny lęk przed uzasadnionym wzrostem nastrojów antyrosyjskich, hierarcha zapewnił, że „prawosławni Łotysze rosyjskojęzyczni są nastawieni patriotycznie i lojalnie wobec Łotwy i nie ponoszą odpowiedzialności za działania innych państw".
Metropolita RKP w Estonii Eugeniusz (Rieszetnikow), który jeszcze niedawno był rektorem Moskiewskiej Akademii Duchownej, podpisał oświadczenie Rady Kościołów Estonii, potępiające „straszne wydarzenia (...) na Ukrainie” i wyliczające wstrząsające fakty, których zabroniono nam przytaczać, mimo że wymienia je rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Najbardziej jednak zaskakujący w tym dokumencie jest nie jego tekst, ale fakt, że metropolita Eugeniusz był w Moskwie 20 marca, gdzie koncelebrował z patriarchą liturgię w Świątyni Chrystusa Zbawiciela, pokornie słuchając kolejnego „świątobliwego” kazania popierającego „operację specjalną”.
Zachód
Od czasów Stalina parafie RKP na Zachodzie były wykorzystywane jako swoiste ośrodki misyjne świata sowiecko-rosyjskiego. Duchowieństwo i rady parafialne takich cerkwi składają się w większości ze zwolenników polityki Kremla, którzy jednak wolą „kochać ojczyznę” na odległość. Ale nawet dla tych wypróbowanych i zahartowanych rodaków wydarzenia na Ukrainie to już nazbyt wiele – too much. Ksiądz Wadim Karpienko z katedry Zmartwychwstania Pańskiego w Berlinie przeszedł na stronę Patriarchatu Konstantynopolitańskiego pod koniec lutego, za co RKP „zakazał” mu pełnienia posługi.
Jednakże „przykładem do naśladowania” stała się parafia św. Mikołaja w Amsterdamie, której wszystkich sześciu księży przeszło z RKP do Patriarchatu Konstantynopola. Parafia ta zajmowała w Patriarchacie Moskiewskim szczególne miejsce jako wzorzec „posługi misyjnej w środowisku odmiennych kultur”.
Zaledwie dwa lata temu metropolita Jan (Renneteau), zwierzchnik arcybiskupstwa paryskiego, przyłączył się do Kościoła rosyjskiego, a teraz pospiesznie szuka drogi powrotnej do Patriarchatu Konstantynopola. Nie przebierając w słowach napisał list do Cyryla, wyrażający „pełną solidarność” z Ukrainą. Idąc za episkopatem UKP PM Jan domaga się od patriarchy, aby ten przynajmniej wezwał Putina do zaprzestania "wydawałoby się jeszcze do niedawna niemożliwego bratobójczego konfliktu między dwoma narodami i dwoma krajami zjednoczonymi wielowiekową historią i wspólną wiarą w Chrystusa". Za zdumiewające uznał brak odwołania się do Ewangelii przez patriarchę i pozwolił swoim duchownym na niewymienianie głowy RKP.
W trudnej sytuacji znalazła się ta część Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego za Granicą (RKPzG), która w 2007 roku uznała zwierzchnictwo nad sobą Patriarchatu Moskiewskiego. Jej wierni żyją głównie w USA i wyjątkowo negatywnie postrzega „operację specjalną”. Do parafii RKPzG dotały informacje, że ich Synod półoficjalnie zezwolił im na samodzielne decydowanie o wymienianiu lub nie patriarchy, przyznając, że niektórzy biskupi zaczęli już tak postępować. Synod nie potwierdził jednak oficjalnie tych wiadomości.
Sekretarz hiszpańsko-portugalskiej eparchii RKP ks. protojerej Andriej Kordoczkin, na razie jeszcze pozostający pod omoforem [prawosławny odpowiednik paliusza – KAI] patriarchy, ale ostro krytykujący jego stanowisko, zauważył, że praktyka tłumienia odmiennych poglądów w Kościele jest skazana na niepowodzenie. Według niego, dążenie Kremla i Patriarchatu do decydowania za Ukraińców o ich własnym losie nie ma perspektyw, co oznacza, że „operacja specjalna” (o. Andriej ujmuje to inaczej) zakończy się klęską.
Bratni Kościół lokalny
19 marca metropolita Sawa, zwierzchnik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego (PAKP), podjął ostatnią próbę „przemówienia do rozsądku swojemu bratu”. Wezwał patriarchę Cyryla, aby zwrócił się bezpośrednio do "armii rosyjskiej" z odpowiednim apelem, sadząc naiwnie, że armia ta "posłucha siły duchowego autorytetu patriarchy". Teraz oficjalna strona internetowa PAKP została już zablokowana w Federacji Rosyjskiej.
Nie doczekawszy się odpowiedzi patriarchy cały episkopat polskiego Kościoła prawosławnego zwrócił się już bezpośrednio do prezydenta Rosji, żądając – w imię Chrystusa – zaprzestania działań wojennych. Prawosławni biskupi z Polski, za przykładem metropolity kijowskiego Onufrego, porównują „operację specjalną” do grzechu biblijnego Kaina, który zabił swojego brata Abla. Piszą też o bezczeszczeniu miejsc świętych i niszczeniu świątyń w wyniku działań wojennych oraz nie mogą zrozumieć przyczyn i celu tych działań.
Ignorowanie przez Cyryla [tych wystąpień] doprowadziło do przejścia polskiego Kościoła – niegdyś wiernego sojusznika RKP – do „antymoskiewskiego” obozu patriarchy Konstantynopola Bartłomieja. Wraz z prezydentem RP Andrzejem Dudą metropolita Sawa zaprosił go do przyjazdu do Polski „w celu wsparcia uchodźców z Ukrainy”. Patriarcha natychmiast przyjął to zaproszenie, aby na samym skraju „operacji specjalnej” „pobłogosławić, pocieszyć i umocnić niezliczonych uchodźców".
...Z drugiej strony, rosyjscy biskupi propagandziści nadal prześcigają się w mistrzowskim posługiwaniu się orwellowską nowomową. Biskup Syzranu głosuje za rezolucją o bezwarunkowym poparciu dla Naczelnego Wodza, arcybiskup Syktywkaru opiewa wierszem „ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej”, a metropolita riazański uznaje za dezerterów tych wszystkich, którzy opuścili Rosję, nie mogąc wytrzymać eksplozji patriotycznego militaryzmu lub ze strachu.
Protodiakon Andriej Kurajew, który w swoich blogach nie uwzględniał poleceń Roskomnadzoru i nie opuścił Moskwy, został zablokowany przez agencję i grozi mu postępowanie karne, które już spotkało jego ateistycznego odpowiednika Aleksandra Niewzorowa. Mimo różnego, wręcz całkowicie przeciwstawnego stosunku do wiary w Boga, Kurajew i Niewzorow w obecnej sytuacji znaleźli się po tej samej stronie.
A co z patriarchą? Okazuje się, że ma współczucie! Ale jest ono wybiórcze. Otóż wysłał on Xi Jinpingowi wzruszające wyrazy współczucia z powodu śmierci 130 Chińczyków w katastrofie lotniczej, ale milczy na temat zagłady prawosławnych „na ziemiach historycznej Rusi”. A to oznacza to, że odchodzenie chrześcijan z RKP będzie trwało nadal.