W Miejscu Pamięci KL Dachau puste, zaorane pola rozpościerają się tam, gdzie stały baraki. Pustką świecą też miejsca ekspozycji, gdzie powinny znaleźć się informacje o męczonych i mordowanych tu Polakach.
27.03.2022 22:17 GOSC.PL
Do dawnego obozu KL Dachau pojechałam w miniony piątek z grupką polskich dziennikarzy towarzyszących w wizycie w Monachium Piotrowi Glińskiemu, wicepremierowi i ministrowi kultury i dziedzictwa narodowego. Byłam świadkiem, jak w miejscu, w którym powinna przemawiać prawda historyczna, zostaje ona skutecznie przemilczana i jakim fałszowaniem świadomości może to skutkować.
Wicepremier Gliński, którego po Miejscu Pamięci KL Dachau oprowadzała jego dyrektor Gabriele Hammermann, kilkakrotnie zadał jej pytanie, dlaczego brakuje informacji o więzionych tu Polakach, którzy stanowili największą grupę ofiar. Spotkał się jedynie z milczeniem. Przewodniczka przytakiwała, że rzeczywiście jest tak, jak mówi polski polityk, lecz nie próbowała wyjaśnić, dlaczego tak się stało.
Gliński wyglądał na zdenerwowanego, ale zapytany przez nas dlaczego, powiedział, że nie chce o tym mówić. Zaraz po wejściu na teren dawnego obozu został poproszony o wpis do księgi pamiątkowej. Obserwowaliśmy, że dłuższą chwilę toczy się rozmowa między polskimi gośćmi a gospodarzami. Ostatecznie wicepremier wpisał przygotowany wcześniej przez siebie tekst: „Doświadczenie KL Dachau miało być przestrogą dla nas wszystkich, aby okrucieństwo dokonywane tu przez Niemców już nigdy więcej się nie powtórzyło. Szczególnie boleśnie wybrzmiewa ono dziś, gdy w Europie ponownie wybuchają bomby, a rosyjski agresor bezwzględnie zabija bezbronnych cywilów na Ukrainie. Pytamy więc z tego miejsca europejskie elity: Czy cokolwiek zrozumieliście z tamtej historii? Czy jesteście gotowi realnie przeciwstawić się złu?... Odpowiada nam głucha cisza”. Z informacji zakulisowych dowiedziałam się, że stronę niemiecką raziły użyte przez wicepremiera słowa: „okrucieństwo dokonywane tu przez Niemców”, dlatego proponowano mu, by złożył jedynie podpis pod innym, przygotowanym przez nich tekstem.
A przecież niewątpliwym okrucieństwem było, że do Dachau od 1943 do 1945 r. trafiło ponad 203 tys. więźniów, w tym 40 173 Polaków, z czego 8332 poniosło śmierć. To miejsce, gdzie przywożono wielu duchownych – na 2720 duchownych z całej Europy więziono tu 1778 polskich kapłanów, z których 868 straciło życie. Jedyna informacja o przebywających tu Polakach (oprócz drobnego fragmentu wystawy „Droga więźniów”) znajduje się na płycie umieszczonej na ścianie kaplicy Śmiertelnego Lęku Chrystusa. „Tu w Dachau, co trzeci zamęczony był Polakiem, co drugi z uwięzionych tu księży polskich złożył ofiarę z życia. Ich świętą pamięć czczą księża polscy współwięźniowie” – napisano na niej. Na innej płycie, upamiętniającej ofiary spalone w krematoriach, brak flagi polskiej, choć najliczniejszą grupę tutejszych więźniów stanowili Polacy, a dopiero potem Rosjanie, Francuzi, Jugosłowianie, Żydzi oraz Czesi.
Tego wieczoru podczas otwarcia wystawy polskich symbolistów w Kunsthalle w Monachium wicepremier Gliński powiedział, że w Miejscu Pamięci KL Dachau poczuł się zawstydzony za państwo niemieckie. „Bo jeżeli tak bardzo wykreśla się i wygumkowuje pewne kategorie ofiar, to ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Z jednej strony pani dyrektor Dachau podkreśla, że Polacy byli największą grupą więźniów i najliczniejszą grupą ofiar, ale nas tam nie ma” – mówił.
Na terenie dawnego obozu KL Dachau poraża pustka zachowanych baraków i puste miejsca po nich, które każdy wypełnia swoją wyobraźnią. Niestety, niepokoją też puste miejsca w informatorach i na płytach, gdzie powinny się znaleźć dane o mordzie dokonanym tu na Polakach.
Ten brak sprzyja mówieniu o „polskich obozach koncentracyjnych” i karygodnym przekłamaniom historii. A czym to może skutkować – nie trzeba pisać.
Barbara Gruszka-Zych