Prezydent Andrzej Duda uda się w czwartek do Pekinu, gdzie weźmie udział w otwarciu igrzysk olimpijskich; naszą intencją jest wsparcie ruchu olimpijskiego, ale również wykorzystywanie pewnych szans dyplomatycznych - powiedział PAP szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch.
Jak informowała wcześniej PAP nieoficjalnie, wizyta głowy państwa w Pekinie będzie okazją do przeprowadzenia rozmów na temat sytuacji wokół Ukrainy; podczas wizyty w Chinach prezydent Duda będzie rozmawiał m.in. z przywódcą Chin Xi Jinpingiem, sekretarzem generalnym ONZ Antonio Guterresem oraz szefem MKOl Thomasem Bachem.
Celem tych rozmów ma być nakłonienie rozmówców do odegrania aktywnej roli w doprowadzeniu do rozmów rosyjsko-ukraińskich. Według źródła PAP, chodzi o "poszukiwanie kogoś, kto mógłby odegrać potencjalną rolę negocjacyjną między Rosją a Ukrainą i pozwolić prezydentowi Władimirowi Putinowi wyjść z tego konfliktu z twarzą i jednocześnie zakończyć to pokojowo".
"Prezydent Andrzej Duda uda się w czwartek do Pekinu, gdzie weźmie udział w otwarciu igrzysk olimpijskich. Naszą intencją jest wsparcie ruchu olimpijskiego, ale również wykorzystywanie pewnych szans dyplomatycznych" - powiedział PAP Kumoch pytany o wizytę prezydenta w Chinach i zaplanowane podczas niej spotkania.
Potwierdził, że "będzie spotkanie z przywódcą Chin Xi Jinpingiem, jak również z przewodniczącym MKOl Thomasem Bachem". Jak dodał, ma również dojść do spotkania prezydenta z sekretarzem generalnym ONZ Antonio Guterresem. "Zarówno my, jak i sekretarz generalny ONZ, jesteśmy zainteresowani spotkaniem w czasie otwarcia igrzysk" - podkreślił szef BPM.
Jak przekazał Kumoch, prezydent wyląduje w Pekinie w piątek rano, a wyleci do Polski najprawdopodobniej w niedzielę wieczorem. "Na ten dzień wyznaczono spotkanie z Xi Jinpingiem" - zaznaczył minister w KPRP. Podkreślił jednocześnie, że "wszystko może ulec zmianie ze względu na pandemię".
Prezydencki minister pytany był również o to, że część krajów bojkotuje igrzyska w Pekinie w związku z oskarżeniami skierowanymi do chińskich władz o prześladowania religijne, zbrodnie przeciwko ludzkości i ludobójstwo wobec Ujgurów - muzułmańskiej grupy etnicznej, zamieszkującej pustynny region Sinciang na zachodzie ChRL. Na taki krok zdecydowały się m.in. Stany Zjednoczone, Australia, Nowa Zelandia, Wielka Brytania, Kanada, Belgia, Dania, Holandia czy Litwa.
"Polska, mając dobre relacje z Chinami, bardzo ostrożnie podchodzi do wszelkich gwałtownych ruchów. Rozumiemy oczywiście, że nasi zachodni partnerzy mogą mieć inne stanowisko. Polska sama się nie zdecydowała na tego typu radykalne kroki. Stoimy na stanowisku, że stosunki z Chinami chcemy mieć jak najlepsze i dostrzegamy również takie zainteresowanie ze strony chińskiej" - powiedział szef Biura Polityki Międzynarodowej.
Pod koniec ubiegłego roku Rosja sformułowała szereg żądań wobec USA i NATO, nazywając je propozycjami w sprawie gwarancji bezpieczeństwa. Rosja domaga się prawnych gwarancji nierozszerzenia NATO m.in. o Ukrainę; kraje Sojuszu wykluczyły już spełnienie tego postulatu. W przypadku niezrealizowania żądań Moskwa zapowiada kroki, w tym militarne, chociaż nie precyzuje, jakie mogłyby to być działania.
Ukraina i państwa zachodnie uważają, że skoncentrowanie żołnierzy przy ukraińskiej granicy przez Rosję ma służyć wywarciu presji na Kijów i wspierające go stolice. Eksperci wojskowi oraz zachodnie rządy mówią o realnej groźbie rosyjskiej agresji.