Do Morskiego Oka w Tatrach w nocy z wtorku na środę zeszła potężna lawina śnieżna z Marchwicznego Żlebu. Gdyby lawina zeszła za dnia, doszłoby do ogromnej tragedii, bo w tym miejscu były tłumy turystów – powiedział leśniczy Tatrzańskiego Parku Narodowego Grzegorz Bryniarski z obwodu ochronnego Morskie Oko.
"Tu nigdy nie jest bezpiecznie. Zeszła potężna lawina z Marchwicznego Żlebu, która wyłamała lód na Morskim Oku, naniosła gałęzi. Zwały śniegu zerwały słupek z piktogramami oznaczającymi przebieg szlaku, zostały złamane płoty oraz zakryte zejście do słynnego jeziora. Szczęście jest takie, że lawina zeszła w nocy około godz. 23. Jakby zeszła w dzień, mogłoby dojść do strasznej tragedii, bo we wtorek nad Morskim Okiem były rzesze turystów, również takich, którzy wchodzili na taflę jeziora, ignorując zakaz wejścia. Niestety, turyści nie czytają i nie stosują się do widniejących zakazów.
Lawina zeszła także na tak zwany półwysep miłości, przez który przebiega szlak wokół jeziora. Marchwiczny Żleb opada do brzegów Morskiego Oka z Marchwicznej Przełęczy. Żleb przecina tzw. ceprostradę, czyli popularny żółty szlak turystyczny prowadzący znad Morskiego Oka na Szpiglasową Przełęcz.
Marchwicznym Żlebem często schodzą lawiny śnieżne różnych rozmiarów. Zimą 1932 r. lawina z tego żlebu zabiła dwóch pracowników schroniska nad Morskim Okiem. W 2000 r. Marchwicznym Żlebem również zeszła potężna lawina śnieżna, wyłamując lód na jeziorze.
W Tatrach obowiązuje trzeci stopień zagrożenia lawinowego. Lawiny schodzą samoczynnie.