Myśl wyrachowana: Gdyby profanacje nikogo nie obrażały, toby nie było sprawców.
Agresja „ofiar”
Nie tylko J.K. Rowling jest feministką, która została okrzyknięta „transfobką”. Przypomnijmy, że autorka „Harry’ego Pottera” została zmieszana z błotem za kilka krytycznych słów na temat „niebinarności”. W Polsce jej los podzieliła dr Magdalena Grzyb, kryminolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Feministka naraziła się „transaktywistom” z własnej uczelni jednym akapitem recenzji w „Kulturze Liberalnej”. Stwierdziła tam mianowicie, że transseksualiści nie są najbardziej wykluczonymi ludźmi w Polsce. Jej zdaniem w gorszej sytuacji są bezdomni czy Romowie. Kiedy dotarło to do studentów „transseksualnych”, ci wpadli w furię. Zaczęli domagać się usunięcia dr Magdaleny Grzyb z przestrzeni akademickiej. Gdy koło studentów psychologii zaprosiło ją na wykład, aktywiści o mało nie doprowadzili do jego odwołania. Dopiero interwencja rektora uniwersytetu spowodowała, że anulowane już wydarzenie jednak się odbyło. Niemniej na forach rozgorzały dyskusje, w jaki sposób „transfobkę” uśmiercić, pojawiły się też oczekiwania, żeby „wylądowała w dole z wapnem”. Nic dziwnego, że kobieta czuje się zastraszona. „Samo czytanie komentarzy wywołuje we mnie strach. Boję się spotkać takie osoby na ulicy” – mówi „Dziennikowi Polskiemu”. Zauważa też: „Nie mam wątpliwości, że dla radykalnej lewicy moje poglądy zostały zdyskwalifikowane”. No cóż… Jeśli wykluczeni i dyskryminowani wyglądają tak, jak ci aktywiści, to strach pomyśleć, co z nami zrobią, gdy już nie będą „dyskryminowani i wykluczeni”. •
Franciszek Kucharczak