Prokuratura Regionalna w Lublinie wystąpiła do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie mecenasa Romana Giertycha - dowiedziała się PAP od rzecznika tej prokuratury Karola Blajerskiego, który zaznaczył, że adwokat od roku nie stawia się na wezwania prokuratury.
Jak przekazał prok. Blajerski, zgoda sądu umożliwiłaby poszukiwanie Giertycha listem gończym w związku ze sprawą dotyczącą przywłaszczenia 72 mln zł na szkodę giełdowej spółki Polnord. Z informacji przekazanych przez lubelską prokuraturę wynika, że śledczy zamierzają postawić prawnikowi dodatkowe zarzuty prania brudnych pieniędzy i wyrządzenia spółce 4,5 mln zł szkody pod pozorem umowy, na reprezentowanie Polnordu przez kancelarię prawną Giertycha przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Zawiadomienie w tej sprawie miał złożyć m.in. nowy zarząd spółki.
Zdaniem śledczych, umowa z kancelarią prawną Giertycha miała faktycznie służyć wyprowadzeniu pieniędzy z Polnordu. "Rzekome honorarium zostało przekazane w gotówce w wysokości 2 mln zł, a 2,5 mln zł – w postaci sześciu mieszkań, w atrakcyjnych lokalizacjach w Sopocie i Warszawie" - przekazał Blajerski. Dodał, że ani Giertych ani jego kancelaria nie podjęli żadnych merytorycznych działań uzasadniających wypłatę 4,5 mln zł wynagrodzenia. Kwotę tę określił też jako "drastycznie odbiegającą od realiów rynkowych".
Prokuratura poinformowała, że kancelaria Giertycha przyłączyła się do postępowania przed NSA na trzy miesiące przed ogłoszeniem wyroku, w trwającej od trzech lat sprawie. Sam Giertych miał uczestniczyć jedynie w niespełna półtoragodzinnej rozprawie, a jego kancelaria przygotowała nieskomplikowane pismo procesowe o objętości półtorej strony. Wyrok NSA nie doprowadził też do rozstrzygnięć dających wymierne korzyści majątkowe spółce.
Śledczy zaznaczył przy tym, że dwie inne kancelarie, za reprezentowanie Polnordu w tym samym postępowaniu przez trzy lata, otrzymały kwoty nie przekraczające 3,5 proc. wynagrodzenia, jakie uzyskała kancelaria Giertycha. Oprócz tego kancelaria znanego prawnika otrzymywała też miesięcznie 100 tys. zł honorarium za obsługę prawną Polnordu.
Z kolei zarzut prania brudnych pieniędzy, który chce adwokatowi przedstawić prokuratura, jest efektem zawiadomienia Generalnego Inspektora Informacji Finansowej o podejrzanych operacjach na rachunkach bankowych prawnika, jego kancelarii i powiązanych z nim spółek i osób. Chodzi o co najmniej 5,18 mln. zł, które mały zostać wyprowadzone z Polnordu.
"Pieniądze były przelewane między kontami kancelarii Romana G., jego prywatnymi rachunkami oraz kontami innych osób i spółek założonych przez jego współpracowników. Były wypłacane w bankomatach przez osoby związane z Romanem G. Część posłużyła do zakupu nieruchomości w Warszawie. Wysoką kwotę podejrzany przekazał jako darowiznę swojej żonie. Śledztwo potwierdziło, że liczne i skomplikowane operacje finansowe mogły służyć ukryciu przestępczego źródła pochodzenia pieniędzy" - przekazał prok. Blajerski.
Z informacji podanych przez prokuraturę wynika, że mec. Giertych nie pojawił się na zaplanowanym na ubiegły wtorek przesłuchaniu w tej sprawie. Według prokuratury był to już 21 termin wskazany przez śledczych, na którym Giertych się nie stawił. Śledczy poinformowali też, że przez ostatni rok wysłali do Giertycha, pod wszystkie znane adresy, ponad 100 wezwań na przesłuchanie.
Mec. Giertych odpiera twierdzenia śledczych w tej sprawie. Argumentuje, że wezwania kierowane przez prokuraturę są bezprawne, a on sam "nie popełnił nigdy żadnego przestępstwa". W ubiegłym tygodniu pisał na Facebooku: "Spokojnie oczekuję na zapowiedziany wniosek o aresztowanie mnie w związku z dzisiejszym brakiem stawiennictwa. Ponieważ wiem, że nie popełniłem nigdy żadnego przestępstwa, to jestem spokojny o efekt tego wniosku".
Z kolei w poniedziałek napisał na Twitterze, że tak jak powiedział w zeszłym tygodniu ze spokojem oczekuje na wynik kolejnych prób aresztowania go. "Czymś muszą przykrywać drożyznę, zapaść w ochronie zdrowia itd. Ich działania nie wpłyną w żaden sposób na złożenie w tym tygodniu wniosku do Hagi" - napisał Giertych.
Roman Giertych był jedną z 12 osób zatrzymanych w połowie października ub.r. w związku ze śledztwem dotyczącym wyprowadzenia i przywłaszczenia łącznie ok. 92 mln zł z giełdowej spółki deweloperskiej Polnord. Zatrzymanym w sprawie przedstawiono zarzuty.
Prokuratura podała wówczas, że wobec Romana Giertycha zastosowano środki zapobiegawcze w tym m.in. 5 mln zł poręczenia majątkowego. Obrońcy adwokata złożyli zażalenie na tę decyzję. W konsekwencji, w grudniu ub.r. poznański sąd rejonowy uchylił wykonywanie środków zapobiegawczych. Sąd ten uznał m.in., że zarzuty wobec adwokata ogłoszono nieskutecznie.
Poznańskie sądy obu instancji nie przychyliły się też do wniosku prokuratury o tymczasowe aresztowanie podejrzanych. Sądy te uznały, że zebrany materiał dowodowy nie uprawdopodabnia w dużym stopniu, iż podejrzani dopuścili się zarzucanych im czynów.