Grupa badaczy z Uniwersytetu Stanforda chciała badać bioróżnorodność lasów tropikalnych. Przy okazji skonstruowała dron, który potrafi – jak ptak – lądować na gałęziach. Wiele z tych urządzeń czy technologii, które nas otaczają, było sposobem na osiągnięcie celu, a nie celem samym w sobie.
Więcej, często nie pamiętamy już celu, ale pełnymi garściami korzystamy z tego, co powstało, zanim ten cel został osiągnięty. I chyba jednym z najlepszych przykładów jest protokół www, na którym oparte są strony internetowe, z których korzystamy miliardy razy dziennie. WWW powstało w laboratorium cząstek elementarnych CERN, gdy trzeba było znaleźć sposób na udostępnianie fizykom na całym świecie ogromnych ilości danych naukowych. Dzisiaj nikt już o tym nie pamięta, a CERN, gdyby pobierał centa (albo grosz) za każde połączenie ze stroną www, byłby najbogatszą instytucją na świecie.
A wracając do bioróżnorodności. Badacze uznali, że najłatwiej byłoby ją badać z powietrza. Kłopot w tym, że dron potrzebuje płaskiej i pustej powierzchni do wylądowania, a o takie przestrzenie w gęstym lesie tropikalnym bardzo trudno. I tak rozpoczęto prace nad stworzeniem dronu, który jak ptak byłby w stanie usiąść na gałęzi. A potem z niej wystartować. To, co od milionów lat potrafią robić ptaki, okazało się bardzo skomplikowane.
Postanowiono się wzorować na szponach sokołów wędrownych. Wydrukowano je w 3D. Zostały wyposażone w siłowniki, silniki elektryczne i zestaw czujników nacisku. Te ostatnie były konieczne do tego, by dron „wiedział”, kiedy „siedzi” na gałęzi, a odpowiedni mechanizm „wiedział”, kiedy „szpony” zaciskać. Sporo tutaj cudzysłowów, ale inaczej chyba się tego opisać nie da. I tak po miesiącach pracy powstał odpowiedni mechanizm. I od razu okazało się, że może on być wykorzystywany nie tylko w lesie tropikalnym. Jeżeli – w przyszłości – drony mają być kurierami, byłoby dobrze, gdyby potrafiły lądować nie tylko na płaskich i pustych powierzchniach, ale by radziły sobie także wtedy, gdy trzeba „usiąść” na płocie, barierce balkonu czy parapecie. Nie wiem, czy mechanizm skonstruowany na Uniwersytecie Stanforda będzie wtedy wykorzystywany. Wiem, że na razie jest jedynym tego typu. Wiem jeszcze jedno. Patrząc na takie drony, bardzo niewielu będzie wiedziało, że powstały po to, by badać lasy tropikalne, po to, by powiększać zasób naszej wiedzy. A o ile bioróżnorodność lasów tropikalnych (tak jak przesyłanie dużych ilości danych naukowych) interesuje niewielu, o tyle już sprawnie radzące sobie z pakunkami drony (albo strony www) będą służyły bardzo wielu.•
Tomasz Rożek