Trudno przeoczyć fakt, że zwycięzca tegorocznej Złotej Piłki dostał premię za sukces reprezentacyjny. Ale czy ma sens porównywanie osiągnięć w kadrze narodowej grającego w mocnej drużynie Argentyńczyka z wybitnym, ale występującym w reprezentacyjnym średniaku Lewym?
30.11.2021 11:15 GOSC.PL
Na długo przed tegoroczną galą Złotej Piłki sportowi komentatorzy zgodnym chórem mówili, że walka o trofeum rozegra się między dwoma piłkarzami: Robertem Lewandowskim i Leo Messim. Niektórzy dodawali przy tym złośliwie, że walka rozegra się między nimi, bo Lewandowski od dwóch lat gra zdecydowanie najlepiej na świecie, a Messi... jest Messim.
Złota Piłka (Ballon d'Or) przypadła ostatecznie po raz siódmy wielkiemu Argentyńczykowi. Odbierając statuetkę, Messi z wielką klasą zasugerował organizatorom plebiscytu, że są winni Polakowi trofeum za miniony sezon. Zresztą komentarze w światowych mediach są raczej krytyczne wobec tegorocznego rozstrzygnięcia.
Brytyjska prasa podchwytuje słowa Messiego, sugerując, że minimum przyzwoitości ze strony "France Football" byłoby przyznanie retrospektywnie nagrody za 2020 r. Lewemu, choć w gruncie rzeczy śmiało zasłużył na Złotą Piłkę również w tym roku. "The Sun" dodatkowo przywołuje liczne głosy kibiców, którzy w mediach społecznościowych kwestionują rozstrzygnięcie konkursu, nazywając je rozbojem w biały dzień.
Rozczarowania nie kryją też media niemieckie. Tutaj zresztą zawód ma dodatkowe podłoże - przecież Lewandowski od lat występuje w Bundeslidze. "Bild" pisze nawet o skandalu, a "Frankfurter Allgemeine Zeitung" o niespodziance. Nastroje tonuje branżowy "Kicker", pisząc, że każdy zwycięzca, także Messi, zasługuje na szacunek, ale "Lewandowski byłby zasłużonym i godnym zwycięzcą plebiscytu". "Sueddeutschezeitung" zwraca uwagę na fakt, że nawet wypełniony rekordami sezon nie wystarczył napastnikowi Bayernu, by wygrać plebiscyt. A te robiły wrażenie: Lewy pobił m.in. rekord ilości goli strzelonych w sezonie, należący dotąd do legendy niemieckiej piłki - Gerda Muellera, a także strzelił 73 gole w 60 meczach od początku ubiegłego sezonu.
Część ekspertów podkreśla, że plebiscyt "France Football" stał się od jakiegoś czasu nie tyle konkursem na najlepszego piłkarza świata, co plebiscytem na umiejętności piłkarskie i wartości marketingowe jednocześnie. I chociaż faktem jest, że Bayern i Bundesliga, w której gra Lewandowski, nie mają takiego przebicia marketingowego jak hiszpańska La Liga, Barca czy choćby obecny klub Messiego - Paris Saint Germain, to być może przyczyną porażki Polaka w starciu z Argentyńczykiem było co innego. Jak zauważa portugalska Sport TV - kluczowe dla zwycięstwa mogły okazać się sukcesy Messiego w reprezentacji. Zarówno Lewy, jak i Messi uczestniczyli wraz z reprezentacjami swoich krajów w mistrzostwach kontynentu - w przypadku Polski w Euro 2020, w przypadku Argentyny w Copa America. Podczas gdy Biało-Czerwoni odpadli z imprezy w dość kiepskim stylu już w fazie grupowej, Argentyna prowadzona przez swojego gwiazdora po raz pierwszy od 28 lat wygrała turniej. A sukcesy podczas mundialu, Euro czy Copa America od zawsze dawały spory bonus w walce o Złotą Piłkę.
Trudno odmówić Messiemu większych osiągnięć reprezentacyjnych. Kluczowe pytanie jednak brzmi, na ile gra w reprezentacji powinna ważyć w ocenach jurorów plebiscytu. Z jednej strony dlaczego nie docenić kunsztu piłkarza, który wnosi wiele do sukcesu swojej drużyny narodowej na wielkiej imprezie. Z drugiej - na straconej pozycji są ci z wybitnych, którzy "mieli nieszczęście" urodzić się z obywatelstwem kraju niebędącego wylęgarnią piłkarskich talentów i wiernie - jak Lewy - reprezentują swoje barwy narodowe. Bo cały problem z wyborem najlepszego piłkarza świata rozbija się o to, że to nagroda indywidualna przyznawana w sporcie zespołowym. Choć obaj piłkarze bez wątpienia są wybitnymi sportowcami, dopiero zgrana i dobra drużyna pozwala w pełni wydobyć ich niezwykły kunszt. O ile jednak w rozgrywkach klubowych droga do transferów jest otwarta, o tyle już drużyna reprezentacyjna jest w znacznej mierze zdeterminowana. Przynajmniej w piłce nożnej. I całe szczęście, że tak jest, bo czym różniłyby się mecze narodowe od klubowych, gdyby o składzie zespołów decydowały wyłącznie transfery i pieniądze?
A Robertowi, choć plebiscytu nie wygrał, ogromnie gratulujemy. Dla nas jest i tak najlepszy. Jest piłkarskim skarbem w dość przygnębiającej rzeczywistości polskiej piłki.
Wojciech Teister