Emerytowany rosyjski admirał Wiaczesław Popow powiedział w wywiadzie, który opublikowała w poniedziałek agencja RIA Nowosti, że przyczyną zatonięcia przed 21 laty podwodnego okrętu atomowego "Kursk" było zderzenie z niezidentyfikowanym okrętem podwodnym NATO. Popow był wówczas dowódcą rosyjskiej Floty Północnej.
Okręt podwodny NATO miał nieumyślnie zderzyć się z "Kurskiem", śledząc go z bliskiej odległości. Według adm. Popowa jednostka ta też została uszkodzona i wysłała sygnał SOS. Popow nie zidentyfikował zachodniego okrętu i powiedział, że brakuje mu dowodu na poparcie swojego twierdzenia.
Jego wyjaśnienie katastrofy "Kurska" na Morzu Barentsa stoi w sprzeczności z wynikami oficjalnego śledztwa, które podało, że jej przyczyną był wyciek substancji wybuchowej z uszkodzonej torpedy.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odmówił skomentowania tych rewelacji i odesłał dziennikarzy do wyników oficjalnego dochodzenia.
Popow, który był obwiniany za powolną i nieudolną reakcję na katastrofę, już wcześniej mówił o kolizji, ale jego ostatnie oświadczenie jest bardziej szczegółowe.
Rosyjskie media donosiły, że podczas katastrofy "Kurska" na Morzu Barentsa w pobliżu terenu, gdzie odbywały się ćwiczenia rosyjskiej marynarki wojennej, zauważono dwa amerykańskie okręty podwodne i jeden brytyjski.
Tragedia "Kurska" nastąpiła 12 sierpnia 2000 roku. Według oficjalnych danych w wyniku dwóch eksplozji na rosyjskim okręcie większość ze 118 członków załogi zginęła na miejscu. Zniszczony okręt osiadł na dnie, na głębokości 108 metrów. 23 ocalałych bezskutecznie czekało na pomoc.
Wrak Kurska został podniesiony w październiku 2001 roku, co pozwoliło śledczym na wydobycie 115 ciał i przeszukanie zniszczonego kadłuba w poszukiwaniu wskazówek dotyczących przyczyny katastrofy.