Co zrobić, żeby nowa ewangelizacja nie była tylko powtarzanym sloganem? Jak interpretować motu proprio o liturgii trydenckiej? Jak pogodzić ochronę granic z pomocą migrantom i uchodźcom? Jak w świecie populizmów powinny optymalnie wyglądać relacje państwo-Kościół? – między innymi nad tym zastanawiali się polscy biskupi w czasie wizyty ad limina Apostolorum. Poinformował o tym w rozmowie z KAI metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.
Pobyt w Rzymie kończy dziś trzecia z czterech grup hierarchów. Są to biskupi z metropolii warszawskiej, gnieźnieńskiej, łódzkiej, częstochowskiej, ordynariatu polowego Wojska Polskiego oraz z trzech eparchii greckokatolickich.
Paweł Bieliński (KAI): Biskupi odwiedzili dziś trzy ostatnie dykasterie Kurii Rzymskiej: Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Kongregację ds. Edukacji Katolickiej i Papieską Radę ds. Nowej Ewangelizacji. O czym tam rozmawiali?
W kongregacji liturgicznej bardzo ciekawa była dyskusja dotycząca liturgii trydenckiej. Biskupi zadawali pytania, związane zwłaszcza z kościołami parafialnymi, w których ewentualnie mogłaby być dalej sprawowana ta liturgia, a także z rozszerzaniem możliwości jej odprawiania, zgodnie z motu proprio „Traditionis custodes”, gdyby w przyszłości zaszła w Polsce taka potrzeba. Z jednej strony w kongregacji przyznano, że sprawa została rozwiązana zbyt ostro i zamiast służyć jedności, w pojedynczych wypadkach, mogło to prowadzić do tego, że ktoś odszedł z Kościoła, bo nie zostały zaspokojone jego potrzeby. Z drugiej strony wyrażono wolę interpretowania motu proprio rozszerzająco – bardziej według ducha niż litery wydanego prawa. Czekamy na obiecane wytyczne na ten temat.
Generalna zasada jest taka, że księża, którzy za Benedykta XVI mieli pozwolenia na odprawianie liturgii trydenckiej, powinni mieć je utrzymane. Natomiast nowi, młodzi księża, którzy chcieliby tę liturgię odprawiać, muszą zwrócić się do Stolicy Apostolskiej z pisemną prośbą o zgodę na birytualność [odprawianie liturgii w dwóch obrządkach – KAI]. Stolica Apostolska chce, by ta sprawa była pod kontrolą. Nie mówi „nie” liturgii trydenckiej jako takiej, ale wykazuje ostrożność wynikającą stąd, że w niektórych krajach świata jest ona związana z ideologią antysoborową, odrzucającą Sobór Watykański II.
Dużo bardzo szczegółowych spraw było poruszanych w Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej. Główne tematy dyskusji dotyczyły studiów wyższych, studiowania teologii, seminariów duchownych, a także afiliacji instytutów kształcenia świeckich, zgodnie z wytycznymi dokumentów watykańskich na temat studiowania teologii, a jednocześnie z prawem dotyczącym szkolnictwa wyższego w Polsce, które – jak wiemy – podlega zmianom.
Gdy chodzi o spotkanie w Papieskiej Radzie ds. Nowej Ewangelizacji, to mówiliśmy sporo nie tyle o samej nowej ewangelizacji, bo nikt nie miał wątpliwości, że jest ona dzisiaj konieczna. Pytania dotyczyły bardziej tego, jak w szczegółach ta nowa ewangelizacja powinna wyglądać, żeby nie stać się słowem powtarzanym zbyt często, sloganowym; tego, jaka treść się za nią kryje. Dużo mówiliśmy o relacji nowej ewangelizacji do katechezy Kościoła, która jest adresowana do ludzi wierzących w środowisku kościelnym, a także do nauki religii w szkole, która musi być nastawiona na swoistą formę inkulturacji. Chodzi o otwarcie na poszczególne wymiary kultury: muzyki, sztuki sakralnej, malarstwa, których nieraz nie można zrozumieć bez pewnego kontekstu religijnego. Religia w szkole może być elementem preewangelizacji, natomiast nie może zastąpić i nie zastąpi katechezy jako takiej, dla której właściwym miejscem jest parafia czy grupa ludzi wierzących. W tej przestrzeni nauki religii, katechezy, w tym katechezy dorosłych, mieści się potrzeba wychodzenia z nowymi formami i sposobami działania, które ogólnie nazywamy nową ewangelizacją.
To były trzy ostatnie spotkania, którymi zakończyliśmy wizytę ad limina – tydzień ważnych, ciekawych spotkań.
Jak można podsumować ten tydzień? Co osobiście Ksiądz Kardynał zyskał duchowo, intelektualnie, co było zachętą do działania?
Jako biskup, który był szósty i, przypuszczam, ostatni raz na ad limina, powiem, że istotą tej wizyty zawsze jest spotkanie ze Stolicą Apostolską: modlitewne, celebracyjne i merytoryczno-dyskusyjne. To się nie zmienia. Przychodzimy do grobu św. Piotra Apostoła, do czterech bazylik większych, w których odprawiamy Mszę św. Przychodzimy, by się spotkać z Ojcem Świętym i z Kurią Rzymską, która ma kongregacje i rady, odpowiadające poszczególnym dziedzinom działalności i życia Kościoła. Jest kilkanaście kongregacji i kilkanaście rad, więc odbywamy wiele spotkań i dyskusji, program jest bardzo napięty. Te spotkania trwają półtorej, dwie, czasem dwie i pół godziny. Sprawozdania z życia diecezji wysyłamy wcześniej, więc spotkania krótko są sprawozdawcze, większość czasu zajmuje rozmowa. Sposób jej przeprowadzenia zależy, oczywiście, od tego, kto jest prefektem i jacy są jego współpracownicy. My przedstawiamy swoje problemy, a oni swoje oczekiwania, w dyskusji dochodzimy do wniosków.
Rozmowy te pokazują, że watykańskie kongregacje i ludzie w nich pracujący mają dużą wiedzę o Kościele w Polsce, o jego duszpasterstwie i problemach. I Bogu dzięki, bo wtedy dyskusja jest interesująca. Ich wiedza jest może nawet większa, niż wcześniej, zwłaszcza gdy chodzi o relacje Kościół-państwo, o czym przekonaliśmy się w Sekretariacie Stanu. Myślę, że pochodzi ona w znacznej mierze z naszych sprawozdań, ale nie tylko – szukają jej w wielu źródłach, dzięki czemu nieraz nas zaskakiwali swoją wiedzą na tematy polskie.
Spotkanie z papieżem trwało bez mała trzy godziny. Od samego początku do końca było rozmową i dyskusją. Ojciec Święty nie wygłosił żadnego przemówienia. Zadawaliśmy pytania, snuliśmy krótkie refleksje, a papież dopowiadał, odpowiadał. To była bardzo ciekawa długa rozmowa, świadcząca o tym, jak papież żyje problemami Kościoła powszechnego, także problemami Kościoła lokalnego w Polsce, jak sporo na ten temat wie i jak bardzo słucha tego, co przekazują mu biskupi.
Dla mnie, starego biskupa, takie spotkanie nie było nowością. Za Jana Pawła II spotkania z grupą biskupów odbywały się na koniec wizyty ad limina. Papież wygłaszał wtedy przemówienie, myśmy mało mówili. Mogło tak być dlatego, że papież spotykał się wcześniej indywidualnie z biskupami z każdej diecezji. Tego dzisiaj już nie ma. Jest jedno duże spotkanie, które przez to jest inne. Musi być i jest spotkaniem dialogicznym. W czasie spotkań indywidualnych można było uzyskać od Ojca Świętego wskazania dla konkretnej diecezji. Ale były to spotkania krótkie, trwające dziesięć, piętnaście minut. Można było omówić tylko kilka spraw. O wiele więcej jest możliwe w czasie spotkania prawie trzygodzinnego. Oczywiście, jeżeli jest obecnych tylu biskupów, to rozmawia się na pewnym stopniu ogólności, nie da się zejść całkiem do szczegółowych problemów mojej diecezji czy uniwersytetu. Ten element apersonalności musi się wkraść, jeśli się chce rozmawiać w gronie 25 osób. To jest cena, którą trzeba zapłacić, żeby ta rozmowa była możliwa i była interesująca dla wszystkich.
Spotkanie z papieżem Franciszkiem było bardzo interesujące i ubogacające. Cieszę się, że taka formuła słuchania i odpowiadania na pytania została przez niego przyjęta. Osobiście wyszedłem z tego spotkania z dużą satysfakcją. Co nie znaczy, że poprzednie wizyty ad limina, u Jana Pawła II czy Benedykta XVI, nie miały racji bytu. Wszystko to świadczy o tym, jak bardzo zmienia się sytuacja w zależności od tego, kto jest papieżem, kto jest prefektem kongregacji i od sumy doświadczenia, które każdy z nich wnosi.
Czy mimo wszystko otrzymał Ksiądz Kardynał odpowiedzi na jakieś problemy dotyczące własnej archidiecezji?
Dostałem. Na przykład na dzisiejszym spotkaniu w Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej, gdy chodzi o uczelnie wyższe, za które odpowiadam jako wielki kanclerz Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Akademii Katolickiej. Zresztą nie tylko ja, bo innych biskupów, którzy tam byli, też to interesowało, dlatego że ich diecezjalne seminaria lub instytuty kształcenia świeckich są afiliowane do którejś z tych dwóch uczelni. Usłyszeliśmy konkrety dotyczące korelacji nowych przepisów państwowych i nowej konstytucji apostolskiej „Veritatis gaudium”, która dotyczy kształcenia teologicznego.
Dużo było ciekawych wypowiedzi dających światło na to, w jaki sposób patrzeć na problemy migrantów i uchodźców. Na ile potrafimy przenieść nieustanne wołanie papieża Franciszka o pomoc dla nich na konkretny wymiar Kościoła lokalnego w Polsce i diecezji?
Wiadomo, że jesteśmy w tym trochę uzależnieni od strony państwowej. Jak działać, żeby nie uniemożliwić działalności charytatywnej i humanitarnej w sytuacji, kiedy nikt nie ma wątpliwości, że z jednej strony istnieje potrzeba ochrony granic, a z drugiej strony są ludzie potrzebujący, cierpiący, którym Kościół ma nieść pomoc? Jak może i jak to powinien robić?
Usłyszeliśmy też konkrety na temat, jak w dobie populizmów w polityce europejskiej i światowej zachować autonomię i współpracę Kościoła i państwa, wynikającą z konstytucji soborowej „Gaudium et spes”, a także z konkordatu między Polską i Stolicą Apostolską. Mówiliśmy o tym, jak relacje państwo-Kościół powinny wyglądać w prawidłowym, optymalnym ujęciu. Myślę, że dobrze, iż o tym mówimy wobec pewnych pytań i wątpliwości, które mogą się w tej dziedzinie rodzić.