Jest miejsce dla modeli matematycznych i jest miejsce dla wiary czy szerzej działań prowadzących do odpowiedzi na najtrudniejsze pytania, ale działań nie należących bezpośrednio do badań przyrodniczych. Jest wreszcie możliwość budowania pomostu między tymi rzeczywistościami.
Określenie foliarz wywodzi się z amerykańskich filmów i książek, których bohaterowie noszą foliowe czapeczki, aby – jak sądzą – uchronić się przed destrukcyjnym wpływem na ich mózgi różnych wrogich istot. Kim ogólnie rzecz biorąc jest foliarz (jeśli nie nadużywa się tego określenia)? To określenie kogoś, kto przy podejmowaniu decyzji nie stosuje metod nauk przyrodniczych, a jednak twierdzi, że je stosuje. Uważa, że tzw. pseudonaukowe teorie spiskowe są jak najbardziej naukowe, pomimo że nie da się ich badać metodami naukowymi albo wręcz nauka je obala. Nie ma więc sensu nazywać foliarzem kogoś, kto stosuje metodę czy metodologię naukową w badaniach przyrodniczych, nawet jeśli jego wnioski przeczą zdrowemu rozsądkowi. Galileo Galilei (Galileusz) twierdząc, że Ziemia kręci się wokół Słońca, też był naukowy według dzisiejszego rozumienia metod nauk przyrodniczych pomimo tego, że model Kopernika jest już nieaktualny. Natomiast jeśli ktoś uparcie twierdziłby na gruncie nauk przyrodniczych, że Słońce kręci się wokół Ziemi pomimo, że dowody naukowe by temu przeczyły, mógłby być nazwany tzw. foliarzem.
Nie sprowadzajmy jednak wszystkiego do nauk przyrodniczych. Bardzo ciekawym momentem w dziejach nauki był spór właśnie między Galileuszem i Kurią Rzymską, który jest przedstawiany czasem jak zwycięstwo nauki nad ciemnogrodem. Czy jednak rzeczywiście Galileusz miał całkowitą rację w sporze z Kościołem (Kurią Rzymską)? Okazuje się, że chyba nie w każdym aspekcie. Owszem papież Jan Paweł II stwierdził, że Galileusz szybciej niż wielu teologów zauważył, że Pisma Świętego nie można rozumieć dosłownie. Dosłowne rozumienie Biblii spłycałoby jej przekaz i często go infantylizowało. Jednocześnie jednak dziś podejrzewamy, że Galileusz zachłysnął się swą matematyczną wizją świata i posunął się za daleko w niektórych rozważaniach. Wydaje się, że Galileusz został ukarany przez Kościół głównie z powodu twierdzeń, iż wszystko da się przewidzieć w obrębie nauk przyrodniczych, wręcz matematycznie, a nie dlatego że twierdził, iż „Ziemia kręci się wokół Słońca”. Przyjmując współczesne kierunki filozofii był on co najmniej scjentystą. Tymczasem Kościół uznał, że nauki przyrodnicze oferują tylko tymczasowe modele i że modele matematyczne nie dadzą odpowiedzi na wszystkie pytania.
Po stuleciach można sądzić, że to Kościół miał rację w tej części sporu. Nauki przyrodnicze, za którymi tak zagorzale optował Galileusz, nie pozwalają wszystkiego przewidywać, a tym bardziej nie dają zadowalającej dla większość ludzi odpowiedzi na najważniejsze pytania, np. o sens życia człowieka. Do tego modele naukowe rzeczywiście ciągle się zmieniają. Fundamentalistyczna wizja świata zdeterminowanego matematycznie odbiera wolność, a z tym niewielu się pogodzi. Nie ma jednak sensu używać wobec Galileusza określenia „foliarz”, tym bardziej, że – cytując księdza Hellera – nie wiemy, czy miał on na myśli matematykę przez małe czy duże „M”. Prawdopodobnie Galileusz nieco się zagalopował, co nierzadko zdarza się wybitnym naukowcom. U wielu z nich pojawia się tzw. syndrom noblisty. Nie ma jednak sensu nazywać foliarzami wszystkich wybitnych naukowców, którzy po wielkich odkryciach przejściowo ulegli megalomanii czy wręcz pysze. Ponadto, bardzo często w sporach gubimy się i nie widzimy granicy między naukami przyrodniczymi i ich matematycznymi metodami, a np. klasyczną filozofią czy teologią, która ciągle opiera się o prace św. Tomasza z Akwinu. Przedstawił to bardzo wymownie Krzysztof Kieślowski w filmie Dekalog I, gdzie ateista informatyk i wykładowca uczelniany, opierając się na obliczeniach grubości lodu nieumyślnie przyczynia się do utonięcia syna, jeżdżącego na łyżwach. Na pewno stosował matematykę przez małe „m”.
Spory, które teraz obserwujemy, są trochę podobne do tych sprzed stuleci między Galileuszem a Kurią Rzymską. Czy można ogłosić lock down, ponieważ model matematyczny przewiduje, że liczba osób chorych doprowadzi do paraliżu państwa? Większość z nas nie widzi lepszej opcji. Czy ktoś, kto na gruncie jakiejś postawy filozoficznej mówi, że buntuje się przeciw takiej decyzji, jest foliarzem? Również w takim kontekście to określenie nie ma sensu. Po prostu osoba taka twierdzi, że chce podejmować decyzje w oparciu o przesłanki inne, niż matematyczne. Dlaczego ktoś uważa, że matematyka nie jest tu najlepsza? Nie da się na to pytanie udzielić jednej jasnej odpowiedzi. Poza postawą filozofii przeciwstawiającej się dominacji nauk przyrodniczych, czy przeciwną technokratycznej, na nasze decyzje mają wpływ różne, czasem tragiczne doświadczenia czy tzw. błędy poznawcze, od których nikt nie jest wolny. Nie da się również ukryć, że są osoby, które lock down dotknął bardziej, a inne mniej. Coś czy niestety nawet kogoś trzeba było poświęcić w czasie pandemii. Był to swoisty „dylemat wagonika”. Ludzie pomimo różnych form pomocy państw buntują się oczywiście przeciw temu, aby być poświęconym jak pionek na szachownicy walki o ratunek naszych państw dla końcowego zwycięstwa społeczeństw.
Niektórzy uważają, że przyjmują w ogóle romantyczną postawę, twierdząc za Mickiewiczem, że „Czucie i wiara silniej mówi do mnie Niż mędrca szkiełko i oko” (Adam Mickiewicz, „Romantyczność”). Wydaje się to często matematykom niedorzeczne i pewnie foliarskie. Czy emocje są jednak matematyczne czy niematematyczne? Ktoś, kto wie, czym są neurony lustrzane i śmiał się dlatego, że inni się śmiali, a nie dlatego, że zrozumiał dowcip albo płakał na pogrzebie obcej osoby, ponieważ inni płakali, rozumie, że nawet niektóre emocje mogą być matematycznie zdeterminowane. W tym miejscu warto nadmienić, że pojawiają się koncepcje doboru małżonków za pomocą swoistych „matematyczno-bioinformatycznych GPS”. Z pewnością będzie to wzbudzało opór nawet matematyków i informatyków, a – trochę żartując – tym bardziej matematyczek czy biolożek. Czy miłość nawet ta przez małe „m” jest więc racjonalna? Czy matematycy i matematyczki chcąc czasem kierować się „czuciem i wiarą” stają w historycznym sporze raczej po stronie Kurii Rzymskiej czy po stronie Galileusza? Cytowany już tu ks. Michał Heller uważa, że część emocji wymyka się determinizmowi matematycznemu. Jak to żartobliwe ujął, człowiekowi w przeciwieństwie do zwierząt wolno być głupim. Czy wolno być jednak mądrym w emocjach wymykających się determinizmowi? Inny znany polski filozof ksiądz Maria Bocheński uważał, że można. Przywołał na potwierdzenie tego chociażby przykład dobrego dowódcy w czasie bezpośredniego zagrożenia życia jego i jego żołnierzy. W skrajnych emocjach podejmować można więc jego zdaniem odważne i mądre decyzje. Ktoś powie, że nie można porównywać modeli epidemicznych z „modelami swatania” i walką na pierwszej linii frontu. W praktyce podejmowane decyzje odnoszą się do życia i śmierci czy tego, dopóki śmierć nas nie rozdzieli. Zarówno osoba, która podejmuje decyzje, bazując na niedoskonałych modelach matematycznych, czy wierzy w to, że wybiera lub faktycznie przyjmuje koncepcję wyborów życiowych oddalonych od matematyki, musi oczywiście odpowiedzialnie przyjąć korzyści i niekorzyści (konsekwencje) swoich decyzji.
Problem zastosowania modeli matematycznych jest więc bardzo ważny. Spór o to, jak dalece można z nich korzystać, będzie się pogłębiał. Wiedział już o tym Jan Paweł II, rehabilitując Galileusza, ale papież wiedział również o niedoskonałości tych modeli, pisząc Fides et ratio. (Wiara i rozum). Papież Jan Paweł II nie chciał, aby ustalać, jak niektórzy adwersarze Galileusza, czy Ziemia kręci się wokół Słońca, na podstawie takich cytatów, jak ten „Zatrzymało się słońce na środku nieba i prawie cały dzień nie spieszyło do zachodu” (Joz 10,13. Biblia Tysiąclecia). Papież wiedział również, że Galileusz był w błędzie twierdząc, że wszystko da się przewidzieć matematycznie. Jest więc miejsce dla modeli matematycznych i jest miejsce dla wiary czy szerzej dla działań prowadzących do odpowiedzi na najtrudniejsze pytania, ale działań nie należących bezpośrednio do badań przyrodniczych, nawet w sztuce z poezją romantyczną włącznie. Jest wreszcie możliwość budowania pomostu między tymi rzeczywistościami, o czym wiedział nie tylko Jan Paweł II, ks. Maria Bocheński, czy wie ks. prof. Michał Heller. Podyktowane samymi emocjami określanie się nawzajem mianem „foliarz” przez osoby czerpiące z różnych metod poznania prawdy na pewno nie buduje tego pomostu.
„Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy” (Jan Paweł II, Encyklika Fides et ratio).
Autor prof. dr hab. Piotr Rieske jest biotechnologiem, analitykiem medycznym, kierownikiem Zakładu Biologii Nowotworów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Piotr Rieske