I to po drugiej stronie globu! 25 lat temu przebojem wdarła się do świadomości Polaków jako mistrzyni. Dzięki niej przez chwilę Polska stała się niespodziewanym liderem klasyfikacji medalowej na igrzyskach olimpijskich. O wspaniałych wspomnieniach, ale i tym, co było po drodze, oraz o tym, co jest teraz, opowiada Renata Mauer-Różańska.
Czy musiała podejmować Pani później w swojej karierze sportowej równie trudne decyzje?
Każdy mój wyjazd był bardzo trudny. Zdecydowałam się na uprawianie sportu na najwyższym poziomie, dlatego nie miałam innego wyjścia. Natomiast tam, gdzie mogłam, zabierałam Natalię ze sobą. Moi koledzy i koleżanki z kadry narodowej opiekowali się córką, kiedy mieli wolny dzień, a ja musiałam stanąć w swojej konkurencji do rywalizacji. Przed wyjazdem na zawody już wiedziałam, która koleżanka i który kolega w danym momencie będą zajmować się Natalią (śmiech). Ona towarzyszyła mi na treningach i zawodach. Jest „dzieckiem strzelnicy”. Wszyscy ją znali. Obdarowywali różnymi pamiątkami. Jako małe dziecko wyróżniała ją, mimo blond włosów, uroda dalekowschodnia. Teraz to już się zmieniło. Ale wówczas z tego powodu na zawodach „zaczepiali” ją nawet Chińczycy i Japończycy.
Karierę sportową przeplatała Pani z życiem rodzinnym. Jak udało się to Pani połączyć?
Muszę przyznać, że w mojej dyscyplinie jest dużo łatwiej, ponieważ mogę trenować w różnym czasie bez konieczności ćwiczenia z całą grupą, jak to ma miejsce w sportach zespołowych czy sportach walki. Choćby po urodzeniu Natalii skutecznie ćwiczyłam nawet „na sucho” w domu, czyli bezstrzałowo. Chodzi o wykonywanie samych technicznych złożeń, o wyrabianie wytrzymałości specjalnej oraz koncentracji. Wtedy nie emocjonujemy się wartością strzału, tylko skupiamy się na tym, co robimy. Strzelectwo jest sportem bardzo technicznym. Składa się z wielu elementów, więc cały czas trzeba pracować nad techniką, taktyką, przygotowaniem psychicznym i fizycznym.
Zazwyczaj po sukcesach jakiegoś zawodnika lub drużyny dyscyplina rośnie w siłę. Strzelectwo jednak to wciąż dość niepopularny w Polsce sport. Jak wygląda sytuacja w przeddzień igrzysk olimpijskich w Tokio?
Po igrzyskach w Atlancie rzeczywiście pojawiło się bardzo dużo chętnych osób do trenowania strzelectwa. Później się to niestety zmieniło, także z powodu zmian w przepisach. Zaostrzono reguły choćby w temacie magazynów broni czy odpowiednich badań. Prowadzenie strzelnicy zaczęło być bardzo kosztowne i objęte ścisłymi procedurami, w związku z tym wiele strzelnic szkolnych zostało zamkniętych. Co za tym idzie - zmniejszył się dostęp do tego sportu. A ja właśnie zaczęłam strzelać na szkolnej strzelnicy. Mam jednak nadzieję, że teraz ten sport się odrodzi. Obecnie obserwujemy duże zainteresowanie strzelectwem wśród osób dorosłych. Aby to miało przełożenie na młodszych, więcej klubów musiałoby zacząć szkolenie dzieci i młodzieży.
mjr