Ależ gęsty jest ten fragment Ewangelii. Pojawia się w nim kilka tematów. Najważniejszym jest miłość Boga do nas, którą objawił Jezus.
1. „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem”. Ta miłość wypływa z „wnętrza” Boga, który sam w sobie jest wulkanem kipiącym miłością. Jestem kochany, czyli potrzebny, chciany przez Boga. Moje życie nie jest igraszką ślepych sił przyrody. Moje życie nie jest daremne. Bóg mnie w jakimś sensie potrzebuje. Mam być Jego przyjacielem.
2. Kto jest kochany, ten czuje się szczęśliwy. „To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”. To ciekawe, że Jezus mówi o tym, że to Jego radość ma być w nas. Chodzi więc o coś więcej niż nasze osobiste subiektywne poczucie szczęścia, o które nieraz zabiegamy łapczywie i niecierpliwie. Chodzi o dar radości, który pochodzi od Boga. Jakże często myślimy o Bogu jako o zgryźliwym staruszku, który pilnuje porządku i jest wiecznie niezadowolony, bo ludzie łamią przykazania. Już na pierwszych kartach Księgi Rodzaju dowiadujemy się, że Bóg widzi, że to, co stworzył, jest dobre. W człowieku Bóg kocha swoje najpiękniejsze dzieło i cieszy się nim. Mówiąc, że nas kocha, udziela nam daru radości istnienia. Tyle dobra w nas i wokół nas! Zło nie powinno tego przesłonić. Będąc przyjacielem Boga, uczę się patrzeć na wszystko tak jak On. Wtedy Jego radość staje się moją pełną radością.
3. Miłość czeka na wzajemność. Przyjąć miłość Bożą oznacza próbować ją odwzajemnić. Przy czym nie chodzi tu o jednorazowe olśnienie, chwilowy zachwyt. Prawdziwa przyjaźń opiera się na wiernym trwaniu przy tym, kogo kocham. „Trwajcie w miłości mojej!” To wezwanie do wierności, do cierpliwego uczenia się Boga. Nie zniechęcajmy się upadkami, niewiernościami. Jego miłość jest większa od naszej. Kiedy jesteśmy słabi, On nie przestaje nas kochać. Nasze TAK dla Boga jest zawsze oparte na Jezusowym TAK dla Ojca i dla nas.
4. „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję”. Benedykt XVI tłumaczy: „Tu nie chodzi o jakiś egoistyczny warunek, w którym Pan zamierzał nam niejako powiedzieć, że jeśli będziecie tańczyć, jak ja wam zagram, to będziecie moimi przyjaciółmi. To jest coś zupełnie innego. W tym kryje się największa istota wszelkiej przyjaźni, którą starożytni Rzymianie zdefiniowali słowami: idem velle, idem nolle. Tego samego chcieć i tego samego nie chcieć”. Przyjaźń z Jezusem oznacza zjednoczenie Jego woli z moją wolą. Ileż to razy przekonujemy się, że sami nie wiemy, czego chcemy. A jak już czegoś chcemy, to gdy to zdobędziemy, okazuje się, że to jednak nie jest to, czego naprawdę chcemy. Jezus mówi: „Zostaw mi swoją wolę, swoje zmartwienia, pragnienia, a Ja się zatroszczę o ciebie. Chciej tego, co Ja, a znajdziesz to, czego sam chcesz”.
ks. Tomasz Jaklewicz