Odpowiedzialność za porażkę z dostawami szczepionek w Unii Europejskiej spoczywa na przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen - pisze w czwartek "Politico". Wskazuje też, że od kiedy objęła ona funkcję szefowej KE, instytucja ta stała się "biurem podległym niemieckiemu Urzędowi Kanclerskiemu".
Zdaniem autora tekstu, który zatytułowany został "To wina von der Leyen", jest czymś "boleśnie oczywistym, że prawdziwy winowajca tego, co obecnie określane jest mianem "chaosu", rezyduje na 13. piętrze budynku Berlaymont". To główny budynek KE w sercu unijnej Brukseli, a na 13. piętrze znajduje się gabinet obecnej przewodniczącej.
"W czasach kryzysu odnoszący sukcesy liderzy stają na wysokości zadania. Ale zamiast wykorzystać ten moment, von der Leyen, która przybyła do Brukseli w 2019 roku z niemieckiego ministerstwa obrony, jest nieobecna" - pisze portal. W tym kontekście używa wyrażenia AWOL (ang. Absent Without Official Leave - nieobecny bez usprawiedliwienia), którym w armii amerykańskiej określało się dezerterów.
Zdaniem autora tekstu Matthew Karnitschniga, Von der Leyen nie okazuje skłonności do publicznego przyjęcia odpowiedzialności "za bałagan, który stworzyła".
Karnitschnig pisze, że obrońcy przewodniczącej Komisji Europejskiej mogą analizować kontrakty UE z firmami farmaceutycznymi, bronić protokołów zatwierdzania leków w Europejskiej Agencji Leków i utyskiwać na niedostatek szczepionek w Europie, ile tylko chcą. Nie ma jednak wątpliwości, że "w krytycznych momentach kryzysu von der Leyen podejmowała decyzje, które zarówno utrudniały wprowadzenie szczepionki (do UE - PAP), jak i nadwerężały spójność Unii Europejskiej".
W opinii autora tekstu "Politicio" najbardziej krytyczny błąd miał miejsce latem 2020 r. podczas negocjacji z firmami farmaceutycznymi, gdy w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, które zdecydowały się wyłożyć miliardy dolarów na szczepionki, von der Leyen zdecydowała się na twarde negocjacje cenowe.
"Jeśli kiedykolwiek nadszedł moment na to, aby UE wyrzucała pieniądze (i pewną ostrożność) przez okno, to był to ten moment. Miliony istnień ludzkich były dosłownie zagrożone. Pomimo tego von der Leyen podeszła do dyskusji z producentami leków jak do umowy handlowej (...). Oprócz niskiej ceny Europa nalegała, aby firmy farmaceutyczne wzięły na siebie odpowiedzialność prawną za wszelkie wpadki. W rezultacie zajęło miesiące, zanim doszło do porozumienia, co ustawiło Europę za Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Izraelem w kolejce po szczepionki" - czytamy w brukselskim portalu.
Jako przykład tej porażki podaje on fakt, że Komisji nie udało się podpisać umowy z BioNTech/Pfizer, pierwszymi firmami farmaceutycznymi, które opracowały szczepionkę, dopóki nie ogłosiły one swojego sukcesu w listopadzie.
Zdaniem "Politico", chcąc jakby odwrócić uwagę od niepowodzenia ze szczepionkami, von der Leyen prawie wywołała w zeszłym tygodniu międzynarodowy incydent, uruchamiając klauzulę w umowie dot. brexitu mającą na celu przywrócenie kontroli granicznych między Republiką Irlandii a Irlandią Północną.
Zdaniem portalu miało to być "ostrzeżenie, aby powstrzymać producenta szczepionek AstraZeneca przed przemycaniem szczepionek wyprodukowanych w Europie do Wielkiej Brytanii, ale zamiast tego wywołało protesty i ostrzeżenia, że Bruksela zagraża porozumieniu wielkopiątkowemu, które przyniosło pokój na wyspie Irlandii". Von der Leyen szybko wycofała się z decyzji, ale "szkoda pozostała".
W opinii autora tekst, każdego, kto zna przeszłość von der Leyen jako polityka w Niemczech, jej złe zarządzanie kryzysem COVID-19 nie powinno być zaskoczeniem. Wskazuje on, że w Brukseli, tak jak w Berlinie, otacza się ona zwartą grupą wieloletnich doradców, których lojalność wobec niej liczy się bardziej niż ich wiedza.
"W przeciwieństwie do swoich poprzedników na stanowisku szefa Komisji von der Leyen nigdy nie była przywódcą narodowym. W rezultacie brakuje jej powagi, postawy i pozycji, które często są kluczowe dla załatwienia spraw w UE" - czytamy w tekście.
Autor wskazuje, że von der Leyen po objęciu stanowiska szefowej KE cały czas "raportuje do Berlina". "Chociaż Niemcy nigdy nie wahały się wywierać wpływów w Brukseli, dzięki przewodniczeniu Komisji przez długoletnią podwładną (kanclerz Niemiec Angeli) Merkel, Berlaymont (budynek KE w Brukseli - PAP) w rzeczywistości zmienił się w biuro podległe niemieckiemu Urzędowi Kanclerskiemu. Stało się to aż nazbyt jasne pod koniec grudnia, kiedy za namową Berlina UE zawarła kontrowersyjny pakt inwestycyjny z Chinami, ignorując zastrzeżenia niektórych stolic" - czytamy w "Politico".
"Politico" wskazuje, że choć mając Berlin za plecami, von der Leyen nie ma się czego obawiać, ale jej niewłaściwe postępowanie z kryzysem już nadszarpnęło zarówno jej własną pozycję, jak i UE, a to "niepokoi eurofilów na całym kontynencie".
"Dla wielu mówienie o niekompetencji UE jest równoznaczne z atakiem na "projekt", ponieważ z szacunkiem odnoszą się do bloku. A jedynymi osobami, które na tym korzystają, są populiści, którzy chcą zniszczyć UE. Po tym, jak w zeszłym tygodniu bawarski premier Markus S"der, kandydat na stanowisko Merkel, obwinił UE o chaotyczną strategię szczepień, krytycy uznali jego komentarze za "niebezpieczne" - czytamy w "Politico". S"der uważa jednak, że zaprzeczanie oczywistości może skończyć się jeszcze większą szkodą dla UE.
"Ogólnie rzecz biorąc, nie sądzę, żeby coś poszło nie tak", powiedziała Merkel we wtorek wieczorem w niemieckiej telewizji, starając się odwrócić uwagę od UE i, co za tym idzie, von der Leyen. Jednak, jak zauważa "Politico", "wystąpienie Merkel w czasie największej oglądalności było samo w sobie milczącym przyznaniem, że sprawy potoczyły się źle".
Podczas gdy Wielka Brytania zaszczepiła około 15 procent swojej populacji, a Stany Zjednoczone 8 procent, większość krajów UE nie przekroczyła jeszcze 3-procentowego progu.