– Nigdy nie zapomnę, że kiedy razem jedliśmy kolację, zawsze podczas błogosławieństwa dziękowaliśmy Bogu za dar przyjaźni – opowiada Javier Bomboí, bliski przyjaciel Davida Santosa i ks. Rubéna Péreza Ayali, którzy zginęli w wybuchu gazu.
Proboszcza uratował uciążliwy stolarz. Ks. Gabriel Benedicto opowiadał później radiu COPE, że nie chciał wychodzić z pokoju. Właśnie skończył dwutygodniową kwarantannę, a rano odśnieżał chodnik (w Hiszpanii tegoroczna zima jest wyjątkowo sroga jak na tamtejszy klimat) i po prostu był zmęczony. Jednak okazało się, że człowiek montujący szafki na chórze kościoła robi jakieś problemy, dlatego poirytowany ksiądz poszedł do niego, żeby porozmawiać na miejscu. W ten sposób opuścił piętro kamienicy, które chwilę później przestało istnieć. Z kolei ks. Alejandro żyje, bo nie zdążył dojechać do domu. Rano wybrał się na zakupy. Potem ktoś zadzwonił do niego zaniepokojony tym, że na plebanii czuć gaz. Alejandro wsiadł do samochodu, ale w chwili eksplozji nie było go jeszcze na miejscu. Pochodzący z Paragwaju ks. Matías znajdował się na plebanii. Z zasypanego gruzem pokoju dzwonił do rodziny, żeby się pożegnać. Jednak został uratowany.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jakub Jałowiczor