O zasypianiu przy Biblii, kuropatwach i podzielonej Polsce mówi o. Leon Knabit OSB.
Marcin Jakimowicz: Nie pamiętam, który już raz tu jestem…
O. Leon Knabit: A ja ile razy już tu byłem? (śmiech)
Wyspał się dziś Ojciec?
Tak. Łaska buduje na naturze… wypoczętej. Nie wstaję zbyt wcześnie, bo mówią, że jak staruszek mnich wypoczęty, to bardziej odporny.
A o której wstają mnisi tynieccy?
U nas zasadniczo każdy może wstać, o której chce. Pod warunkiem, że o 6 rano będzie na jutrzni. (śmiech)
Nic nie pokona o. Leona?
To nie moja wina. (śmiech) Ale skoro tak mówicie…
Wygrał Ojciec walkę z koronawirusem…
Były dwie przyczyny tego zwycięstwa: odporność organizmu i modlitwa ludzi, która naprawdę mnie niosła. A widziałem w internecie, że niebo szturmował spory tłumek.
Bywały chwile grozy?
W czasie choroby nie. Ale już wcześniej byłem bardzo słaby. Wiecie, jak się dowiedziałem, że jestem zarażony? Spadłem ze schodów…
Upadł Ojciec na głowę?
A to widać? (śmiech) Nie, ale mocno się potłukłem. Byłem obity jak ulęgałka. Na obdukcji na pogotowiu okazało się, że nie ma żadnego złamania, ale w szpitalu wyszło, że jestem „pozytywny”. Trafiłem na oddział zakaźny. „Stan podwyższonego ryzyka” – mówią o staruszkach, czyli seniorach.
Naprawdę się Ojciec nie bał?
Nie. Sam byłem tym zdumiony. Szeptałem: „Panie Boże, dziej się Twoja wola. Jestem gotowy na to, co nastąpi”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.