I znów powróciła sytuacja z ringu: biedny prześladowany ksiądz-mistyk kontra bezduszna machina Kościoła…
27.11.2020 12:24 GOSC.PL
Nie trzeba długo czekać. Za każdym razem, gdy na jaw wyjdzie nieposłuszeństwo jakiegoś kapłana, odzywają się głosy przyrównujące jego sytuację do św. Faustyny i ks. Dolindo czy Stygmatyka z Pietrelciny. Refren mantry brzmi: „Oni też byli prześladowani!”.
Byli. Jasne. Tyle, że w tej narracji nie chodzi o to, że „oni też byli prześladowani”, ale o ich odpowiedź. A ta była zgoła inna od tej, do której starają się nas przyzwyczaić współcześni samozwańczy internetowi „męczennicy”: pełna pokory, posłuszeństwa i unikająca osądu.
Czy Faustyna była prześladowana? Jasne. Słyszała na swój temat warczące: „To wariatka, histeryczka”? Była przezwana obraźliwie „księżniczką”? Była. Proszę więc poszperać w „Dzienniczku” i znaleźć choć 1 (słownie jeden) fragment, w którym nie przebierając w słowach krytykuje przełożonych, albo wylewa z siebie całą żółć, krytykując Kościół, który „niczego nie rozumie”. Możecie też przewertować tysiące notatek, które pozostawił po sobie w Neapolu ks. Dolindo Ruotolo. A o. Pio? Okrzyknięty „pirotechnikiem” czy „szarlatanem” (tak nazywał go m.in. ceniony w całej Italii franciszkanin o. Gemelli). Jeden ze świadków w procesie beatyfikacyjnym powiedział: „Ojciec Pio płakał, ale był najposłuszniejszy”.
- Świat nie zrozumie prześladowania świętych przez instytucje Kościoła. Będzie tonął w przypuszczeniach: skoro osoby te wzbudzają taką niechęć, potrzebę zamknięcia ust, musi być „coś na rzeczy” - opowiadał mi ks. Robert Skrzypczak - Wielogodzinne spowiadanie przez o. Pio nazywano próbą duchowego uwodzenia. Próbowano w sposób freudowsko-seksistowski interpretować jego relację z niektórymi córkami duchowymi. Podobnie ataki przyjmował zresztą ks. Dolindo. Skoro został poddany wieloletnim procesom Świętej Inkwizycji musiał być heretykiem. Tak uzna świat. Tymczasem prześladowania przez Kościół są dopuszczone przez Boga. Trzeba do tego założyć okulary wiary. I ojciec Pio, i ks. Dolindo, i siostra Faustyna przyjmowali te kary z ogromną pokorą… To próby, które Bóg dopuszcza na ludzi wyższego kalibru duchowego. Kiedy ks. Rosmini wracał z Rzymu zbity jak pies jego współbracia mówili: „wyglądał jak kapitan pobitej floty”. Ale ten człowiek nie powiedział ani jednego cierpkiego słowa skargi na temat Kościoła! Ks. Dolindo mówił: „Pokochałem Kościół, który zranił głęboko moje kapłaństwo”. To pokazuje, że w tych ludziach naprawdę żył Chrystus. Po ludzku taka reakcja jest przecież niemożliwa. Nie szukali rewanżu, zemsty, nie udowadniali za wszelką cenę swych racji…
Marcin Jakimowicz