Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zadeklarował w poniedziałek, że jest gotów podzielić się kompetencjami szefa państwa, "jednak nie pod presją i nie poprzez ulicę (protesty uliczne - PAP)". Przypomniał, że trwa praca nad wariantami zmian w konstytucji.
Na spotkaniu z robotnikami w Mińskiej Fabryce Ciągników Kołowych (MZKT) Łukaszenka odrzucił możliwość przeprowadzenia nowych wyborów prezydenckich. "Nigdy nie doczekacie się ode mnie, abym zrobił coś pod presją. Nie będzie ich (wyborów - PAP)" - powiedział Łukaszenka, cytowany przez agencję Interfax-Zapad.
Zaznaczył przy tym, że obecnie w kraju trwa praca nad wariantami zmian w konstytucji, przewidującymi nowy podział pełnomocnictw. Zapewnił, że jest gotów podzielić się kompetencjami prezydenta i dodał: "Ale nie pod presją i nie poprzez ulicę".
"Nie można pozostawiać tej konstytucji nie wiadomo komu, bo inaczej będzie nieszczęście" - mówił Łukaszenka.
W MZKT trwa strajk. Białoruski prezydent przyleciał do zakładów śmigłowcem, towarzyszył mu najmłodszy syn. Szef państwa rozmawiał z robotnikami w halach produkcyjnych, następnie wyszedł na zewnątrz. Robotnicy na placu powitali Łukaszenkę krzykami: "Odejdź!".
"Mówicie o niesprawiedliwych wyborach i chcecie przeprowadzić sprawiedliwe?" - pytał Łukaszenka, a na okrzyki: "Tak!" odpowiedział: "Przeprowadziliśmy wybory. Dopóki mnie nie zabijecie, nie będzie innych wyborów".
Przekonywał, że jeśli w kraju odbędą się nowe wybory, to mińska fabryka, a także inne duże białoruskie zakłady przemysłowe przestaną istnieć. Liczbę uczestników strajków oszacował na 150-200 osób i argumentował, że nie jest to liczba decydująca. Przypominał, że to on - "zły prezydent" - kazał utrzymywać zatrudnienie, "aby ludzi nie wyrzucano na ulicę". Dodał następnie: "Kto chce pracować, niech pracuje, a kto nie chce - cóż, nie zmusimy ich".
Tymczasem niedaleko MZKT zebrali się robotnicy innych fabryk, by wysłuchać jednej z działaczek opozycji - Maryi Kalesnikawej.
Strajki trwają też w innych zakładach na Białorusi, w tym w jednym z największych - państwowym koncernie potasowym Biełaruśkalij.
"Będziemy strajkować do skutku" - powiedział PAP Siarhiej Dyleuski, wytypowany przez robotników zakładów produkcji traktorów MTZ na swojego przedstawiciela. Strajk poparł, jak powiedzieli robotnicy, dyrektor zakładów MTZ.
Kilkusetosobowa kolumna robotników zakładów traktorowych przemaszerowała najpierw do siedziby MZKT. Tam odbył się mityng, na który przybyła m.in. współpracowniczka Swiatłany Cichanouskiej Maryja Kalesnikawa. Przekazała ona na razie niepotwierdzoną informację o tym, że MKZT dołącza do strajku. Ponadto zaproponowała, by wszystkie zakłady wytypowały swoich przedstawicieli do negocjacji na temat pokojowego uregulowania sytuacji w kraju.
Postulaty robotników to dymisja Alaksandra Łukaszenki, ponowne przeliczenie głosów w wyborach prezydenckich i zorganizowanie nowych, uczciwych, a także zaprzestanie stosowania przemocy wobec uczestników pokojowych protestów.
"Mamy już dosyć, jest już tak źle, że gorzej już nie będzie. Niech on już odejdzie" - powiedziała Tonia z zakładów elektrotechnicznych im. Kozłowa w Mińsku. Grupa robotników z tych zakładów przyszła do MZKT razem z pracownikami MTZ.
Jak powiedziała, większość robotników ma już postulaty "moralne", a nie ekonomiczne, chociaż zdają sobie sprawę z konieczności zmian gospodarczych.
"Zdajemy sobie sprawę, że to będzie ciężkie, że potrzebne są reformy, które będą bolesne. A teraz co - zasuwamy za kopiejki, ja zarabiam 750 rubli brutto (1150 zł). Na rękę dostaję 15 proc. mniej" - powiedziała. Jej mąż - w tym samym zakładzie - zarabia ok. 1200 rubli.
Zebrani na wiecu ludzie najpierw czekali, aż dołączą do nich robotnicy z MZKT, jednak po pewnym czasie ruszyli w kierunku zakładów MAZ. Nie wiadomo na razie, jaka sytuacja jest w MZKT.
Wcześniej do MZKT przyleciał śmigłowcem Łukaszenka. Wewnątrz zakładów spotkał się z robotnikami. Na nagraniu z tego spotkania słychać, że zebrani na placu ludzie krzyczą "Odejdź!".
Ludzie zebrani przed bramą MZKT widzieli tylko odlatujący śmigłowiec z prezydentem na pokładzie. Pożegnali go głośnymi gwizdami i nienormatywną leksyką.
Rano media niezależne poinformowały o strajku w Biełteleradiokompanii - telewizji państwowej (BT). Na miejscu zdarzenia PAP ustaliła, że strajkują tylko operatorzy.
"Dziennikarze nie są gotowi do strajku. Jestem jedną z kilku osób, które zdecydowały się zaprotestować" - powiedziała PAP Julia, dziennikarka Agencji Nowości Telewizyjnych (ATN).
Pojawiła się nieoficjalna informacja o tym, że strajk zamierzają rozpocząć pracownicy innych telewizji państwowych - ONT i STW. Obecnie przed budynkiem tych telewizji zebrało się już kilkaset osób.
Media niezależne, m.in. portal TUT.by, poinformowały rano, że rozpoczął się strajk w zakładach Biełaruskalij w Salihorsku.