- Jan Paweł II już w pierwszym okresie swego pontyfikatu zaproponował nową linię wobec problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych i dokonał swego rodzaju rewolucji w Kościele w odpowiedzi na ten kryzys – mówi KAI ks. Adam Żak SJ. A jeśli chodzi o medialne zarzuty, że, że Jan Paweł „zamiatał te sprawy pod dywan”, koordynator ds. ochrony dzieci młodzieży oświadcza stanowczo, że „nie są to zarzuty prawdziwe”.
Za tą decyzją stoi poważna motywacja teologiczna. Kościół ma chronić „dobra sobie powierzone” najlepiej jak potrafi. Ochrona dóbr powierzonych Kościołowi przynależy do misji wyznaczonej mu przez Zbawiciela. Tymi dobrami są przede wszystkim sakramenty oraz nietykalność życia dzieci. Papież Franciszek w przemówieniu inaugurującym pontyfikat w uroczystość św. Józefa 19. marca 2013 r. przypomniał o tym, wymieniając pośród najważniejszych dóbr wymagających ochrony m. in. dzieci i młodzież, dla których wspólnota Kościoła musi być bezpiecznym środowiskiem rozwoju. Jan Paweł II rozumiał to doskonale umieszczając normy chroniące dzieci w szeregu norm, chroniących świętość sakramentów pokuty i eucharystii.
Wynika z tego, że Jan Paweł II uświadomiwszy sobie skalę problemu, robił wszystko, aby położyć mu tamę. Dlaczego więc jest tyle zarzutów medialnych, że rzekomo zamiatał te sprawy pod dywan?
Nie są to zarzuty prawdziwe. Aczkolwiek trzeba powiedzieć, że wydanie tych dokumentów – a nawet podporządkowanie wszystkich spraw Kongregacji Nauki Wiary – nie rozwiązywało do końca sprawy, a stanowiło tylko punkt wyjścia. Stolica Apostolska zdawała sobie sprawę z braku jedności na tym tle pośród biskupów w różnych krajach, spośród których wielu nie przyjmowało problemu do wiadomości i starało się go faktycznie „zamieść pod dywan”.
A czy kwestia – braku rozliczania kościelnych przełożonych – nie rzuca cienia na samego Jana Pawła II, który może okazał się zbyt tolerancyjny dla „braci w biskupstwie”?
Myślę, że Jan Paweł II wiedział o zaniedbaniach przełożonych kościelnych. Zdiagnozował je bowiem dość precyzyjnie w kwietniu 2002 r. w przemówieniu do kardynałów amerykańskich wygłoszonym po ujawnieniach w Bostonie, mówiąc, że "wielu czuje się zranionych tym, jak działali przełożeni kościelni". Przypuszczam, że nie miał jednak wiedzy precyzyjnej, dotyczącej konkretnych biskupów oraz skali i rodzaju ich zaniedbań. Taką wiedzę mógłby mieć, gdyby zostały przeprowadzone wizytacje apostolskie na miejscu, a nie było odpowiednich struktur do ich przeprowadzenia. Watykan po prostu nie był przygotowany na tak wielowymiarowy kryzys i nie miał odpowiedniego aparatu, by takie wizytacje przeprowadzić na szerszą skalę. Rozpoznanie ze strony Jana Pawła II nie bazowało więc na znajomości wszystkich szczegółów, bo takich informacji papież nie posiadał. Pomimo to Jan Paweł II jasno zdefiniował ten problem na podstawie informacji, jakimi dysponował i podjął nowe, radykalne środki służące jego rozwiązaniu.
Dzisiaj – jeśli chodzi o biskupów i innych wyższych przełożonych kościelnych - Stolica Apostolska ma instrument prawny wprowadzony przez motu proprio papieża Franciszka "Vos estis lux mundi". Na jego podstawie wierni świeccy i duchowni mogą składać doniesienia o rażących zaniedbaniach biskupów za pośrednictwem nuncjuszy lub metropolitów. Natomiast Jan Paweł II podejmując w roku 2001 decyzję o kontroli ze strony Stolicy Apostolskiej wszystkich kanonicznych postępowań w sprawach oskarżeń o wykorzystywanie seksualne małoletnich zgłoszonych w Kościołach lokalnych, otworzył w ten sposób drogę do pociągania do odpowiedzialności również przełożonych kościelnych za ich rażące zaniedbania, za które dzisiaj grozi im kara aż do usunięcia z urzędu włącznie. Franciszek idzie konsekwentnie drogą wyznaczoną przez Jana Pawła II, uzupełniając ją o kolejne, niezbędne elementy.
Rozmawiali: Dawid Gospodarek, Marcin Przeciszewski