Co zrobić, gdy nadzieja umarła, a my wciąż żyjemy?

Wielka Sobota aż krzyczy od ciszy. Po śmierci Boga pytamy: - Gdzie On jest? Czy to możliwe, że „poszedł do piekła"?

Pamiętam dokładnie tę kobietę. O rozmowę z nią poprosił mnie jej mąż. Trafiła do szpitala psychiatrycznego w bardzo ciężkim stanie. Tyle mi powiedziano. Gdy poszedłem do niej, zobaczyłem pierwszy raz w życiu „osobę wypłakaną”. Kogoś, kto „przepłakał wszystkie łzy królewskie i pieskie”- jakby powiedział Edward Stachura. Pacjentka ta straciła dziecko pod koniec ciąży. Przyjęto ją na oddział w ciężkiej depresji. Nie mówiła przez kilka tygodni. Gdy przychodziłem do niej co kilka dni, widziałem cały czas taki sam widok: skuloną, bladą postać, patrzącą w poduszkę lub w pustą przestrzeń.

Myślę o tej pacjentce i dochodzę do wniosku, że kobieta ta była w piekle. Doświadczała totalnej beznadziei, w której pytanie: „gdzie jest Bóg?”, garnie się nam na usta automatycznie... Chcemy być przez chwilę, jak doświadczający „wielkiego smutku” Mackenzie z „Chaty”, któremu Mądrość pozwala nagle osądzić samego Boga. No bo gdzie On był? Gdzie uciekł, gdy umierała nadzieja tamtej kobiety, gdy zapadała się w czeluść, wiedząc, że jej dziecko zmarło? Aż chce się krzyknąć z mistrzem Leśmianem: „Gdzieś się skrywał i gdzieś bywał, żem cię Nigdy nie widywał?”

Odpowiedź na pytania poety padła już dawno temu. Dał ją Bóg w Wielka Sobotę. Tego dnia Jezus „zstąpił do piekieł”. Paradoks to niezwykły. Co uosobienie dobra robi w stolicy zła? Co Dawca Życia chciał osiągnąć w krainie śmierci? Jak najczystsza  miłość może gościć w domu, który zbudował sobie władca bólu i cierpienia?

Odpowiedź prosta nie jest. Nam bowiem wydaje się chyba nadal, że bramy piekielne otwierają palące się hektary, gdzie potykamy się o kotły ze smołą, w których Belzebub kręci brudną łyżką. A może piekło wygląda inaczej? Może to stan samotności tak wielkiej, że cisza „przestaje nas otulać”- jak przypomina Gabi Gąsior w swojej piosence. Może piekło to cisza, która nas dusi? Może czeluść to mroczna samotność ukazana w filmie „Między piekłem a niebem”. Samotność ta jest mistrzem oskarżania oraz natychmiastowego wydawania wyroków. W Wielką Sobotę Jezus wszedł w tę samotność.
Jeżeli piekło jest stanem bez Boga, to działanie Chrystusa jawi się jako niepojęty „skandal miłosierdzia” - by użyć zwrotu abp. Grzegorza Rysia. Bóg idzie do miejsca, w którym - jak myślimy - są dusze, których beznadzieja zakryła blask kochającego je Stwórcy. Wchodzi do miejsca, które mówi Bogu „nie!”.

Ale przecież takie miejsca są nie tylko duchową rzeczywistością. Pamiętam, jak prof. Wiktor Osiatyński wspominał, że doświadczył osobowego wręcz zła. Zaznaczając, że nie jest praktykującą osobą, wspominał, że obserwując skutki wojny w Bośni i Hercegowinie, widział piekło w najczystszej postaci.

Sam przechodziłem kiedyś obok takiego miejsca. Idąc kilka lat temu do dentysty, szedłem w okolicy bloku, w którym – w tamtym czasie - trzech mężczyzn przez tydzień znęcało się na kobietą, która następnie zmarła. Prokurator opowiadający o tym mediom, zaznaczył, że nie prowadził nigdy tak strasznej sprawy. Zawsze w takich chwilach pytamy o Boga. Zawsze w takich chwilach go szukamy i oskarżamy. Krzyczymy i pytamy ponownie z Leśmianem: „Mów, co czynisz w tej godzinie, kiedy dusza moja ginie? Czy łzę ronisz potajemną, czy też giniesz razem ze mną?”

Trudno udzielić odpowiedzi wskazującej niebo w momencie, w którym doświadczamy nadal piekła. Tak mocno pokazano je w filmie „Wyklęty”, niezwykle realnie ukazującym sadyzm funkcjonariuszy UB. W pewnym momencie bohater filmu pyta: „Co zrobić, gdy nadzieja umarła, a my wciąż żyjemy?” Czy w tę śmierć wkroczył Jezus? Czy walczy On o nasze niebo, wchodząc w nasze piekła, te małe i te wielkie? A może inaczej: czy nadzieja w ogóle może umrzeć, mając perspektywę Boga?

Marian Wach, były więzień obozów Auschwitz, Buchenwald i Ravensbrück, opowiadał często o tych miejscach. Każdy, kto go słuchał, wiedział, że były one stworzoną przez człowieka,czeluścią. „Słyszałem te jęki, widziałem, jak unicestwiali ludzi. To było piekło na ziemi.”- mówił. Kilka lat temu dziennikarka spytała go: „Boi się pan śmierci?” On odpowiedział: „Nie boję się. Wie pani co? Ja już dawno powinienem być w grobie”. A w innym miejscu dodał: „Wie pani, ja i tak pójdę do nieba, bo w piekle już byłem”.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Błażej Kmieciak