"Popkulturowy" święty od wieków wyprasza łaski w Bieruniu Starym.
Na terenie Bierunia Starego znajdują się dwa kościoły: parafialny św. Bartłomieja Apostoła i drewniany kościółek św. Walentego z XVII wieku. Pięć lat temu, w wigilię walentynek, to miejsce stało się pierwszym w Polsce sanktuarium św. Walentego.
Historia powstania kościółka nie jest do końca znana. Bieruń dwukrotnie w swojej historii, w XVII i XIX wieku, padł ofiarą pożarów. Miasto w zasadzie doszczętnie spłonęło - razem z kościołem parafialnym, probostwem i ratuszem. Nie zachowały się żadne dokumenty, które mogłyby potwierdzić oficjalną datę konsekracji "Walencinka", jak mieszkańcy pieszczotliwie nazywają kościółek.
Z zapisków pochodzących ze sprawozdania protestanckiego pastora (były to czasy reformacji) wynika, że w 1628 roku na terenie Bierunia istniały dwa kościoły: jeden w mieście, a drugi poza nim. To ciekawa informacja, biorąc pod uwagę fakt, że kościół św. Walentego stoi jedynie 300 metrów od kościoła św. Bartłomieja.
Święty Walenty. Patron chorych, zwłaszcza epileptyków i osób kochających się. Dlaczego mieszkańcy Bierunia zdecydowali się na takie wezwanie kościoła? Jedna z hipotez wyjaśniających jest związana z historią miasteczka. W roku 1532 rozpoczęto sypanie grobli i budowę wielkiego stawu bieruńskiego. W ten sposób Bieruń został odizolowany od okolicznych miejscowości: Oświęcimia, Chełmu Śląskiego, Lędzin, Pszczyny. Komunikacja została mocno utrudniona. Z tego powodu dochodziło do ożenków blisko spokrewnionych osób. W konsekwencji w kolejnych pokoleniach mogło dochodzić do pojawiania się chorób, między innymi epilepsji. Być może właśnie dlatego na patrona wybrano św. Walentego.
Niewielki zabytkowy kościółek św. Walentego decyzją władz kościelnych stał się sanktuarium. Oznacza to, że autorytetem Kościoła została potwierdzona intuicja ludu Bożego. Od dziesiątek pokoleń ludzie pielgrzymują do "Walencinka", uznają to miejsce za święte i otwierają się na szczególne łaski rozdawane tu przez Boga.
Przyjechał kiedyś na odpust do Bierunia Brytyjczyk, protestant. Podobały mu się kolorowe kramy. Zdziwiły go tłumy ludzi na Mszach. Wszedł do kościółka św. Walentego. Zobaczył zabytkowe drewniane wnętrze. Świętego od epilepsji i zakochanych. Ludzi zatopionych w modlitwie. I on, anglikanin, padł na kolana przed obrazem Walentego. Obecny przy tym kumpel, Ślązak, pyta go: "Co robisz?". A on na to: "Jestem zakochany w Claire. Ona od dwóch lat mnie odtrąca. A skoro tyle setek ludzi tu się modli, to może ten święty i dla mnie coś wyprosi". Pół roku później list z Anglii: "Twój święty ma jednak moc. Claire jest moją żoną!".