Czy 20 tysięcy uczestników Europejskiego Spotkania Młodych w ponad 700-milionowej Europie to szczyt możliwości Starego Kontynentu? A to ma znaczenie w sytuacji, gdy może dzięki tej garstce świat jeszcze istnieje?
30.12.2019 11:24 GOSC.PL
Pierwsza myśl była właśnie taka: co to jest 20 tysięcy na Europę, z czego część uczestników – jak słyszałem wczoraj we Wrocławiu – przyjechała nawet z USA, Kanady i krajów azjatyckich. Zwłaszcza że człowiek pamięta czasy, gdy na spotkania organizowane przez wspólnotę z Taizé przyjeżdżało 60 tys. i więcej uczestników. Tacy już jesteśmy. Nawet jeśli wiemy, że to nie statystyki są celem, spontanicznie oceniamy ważność poszczególnych wydarzeń właśnie liczbą uczestników. A jak jeszcze mamy porównanie, że onegdaj to były tłumy – profesjonalna analiza gotowa. Nie inaczej jest z oceną mniejszych wydarzeń – od spotkań modlitewnych w parafii po wielkie eventy na stadionach. Serce rośnie, gdy hale są wypełnione po brzegi, ale dlaczego zaraz duch omdlewa, gdy na modlitwę wpadnie nie 150, ale 5 osób?
A może by tak na koniec roku spojrzeć na to z innej perspektywy? Że dzięki tym garstkom modlących się ludzi (20 tys. na ESM Taizé, 200 na stadionie, 5 w parafii…) świat jeszcze jakimś cudem istnieje? Kto z nas, śledząc bardziej lub mniej dokładnie wydarzenia na świecie w minionym roku i poprzednich latach, nie miał czasem wrażenia, że jeśli to wszystko jeszcze całkiem nie wybuchło i jakoś się trzyma, to właśnie „jakimś cudem”?
I możliwe, że to jedyna kategoria – rozumiana dosłownie – która pozwala wytłumaczyć fakt, że świat ciągle jeszcze istnieje. Przy takim nagromadzeniu złych emocji, padających codziennie złych, wrogich słów, także w relacjach międzynarodowych, nawet same racje pragmatyczne (nikt zdroworozsądkowy nie chce wojny) utrzymywania względnego pokoju wydają się niewystarczające. Możliwe, że kiedyś ze zdumieniem (ale i z wdzięcznością) odkryjemy, jak wiele zła w świecie udało się uniknąć nie dzięki traktatom, wielodniowym nawet szczytom czy innym spotkaniom na wysokim szczeblu, ale dzięki dyskretnej sile wytrwałej modlitwy „garstki” ludzi. Niektórzy mistycy podkreślali, że jeśli świat jeszcze istnieje – mimo takiego ogromu zła, niesprawiedliwości i zadawanego cierpienia – to dzięki odprawianej codziennie w milionach miejsc na Ziemi Eucharystii.
Zdumienie (i pewnie wdzięczność) będzie również wtedy, gdy okaże się, że świat „jakimś cudem” jeszcze istnieje dzięki zaledwie kilku sprawiedliwym. Może znany ze Starego Testamentu targ Abrahama z Bogiem o ocalenie Sodomy i Gomory dokonuje się również dzisiaj? „Czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają?” – pyta Boga Abraham. A następnie coraz bardziej zuchwale obniża poprzeczkę: czy jeśli się znajdzie czterdziestu… trzydziestu… dziesięciu…
Benedykt XVI tak komentował ten fragment: „Wewnątrz chorej rzeczywistości powinien znajdować się zalążek dobra, który może uzdrowić i przywrócić życie. To słowo skierowane jest także do nas: aby w naszych miastach znalazł się zalążek dobra; byśmy czynili wszystko, aby było nie tylko dziesięciu sprawiedliwych, by nasze miasta rzeczywiście mogły żyć i przeżyć i byśmy się uwolnili od tej wewnętrznej goryczy, którą jest brak Boga”.
Jacek Dziedzina