„Jest radość, ojcze przeorze, jest radość!” – nie musimy krzyczeć jak Jerzy Stuhr w „Pogodzie na jutro”. Nasza radość nie jest powierzchowna. Wynika z tęsknoty Oblubienicy, która z przyspieszonym biciem serca nasłuchuje odgłosów zbliżającego się Pana Młodego. „Cicho! Ukochany nadchodzi” ‒ drży.
Wezwanie do radości jest odtrutką, antidotum, antywirusem. Przywróceniem właściwych proporcji. W zwaśnionym, udowadniającym na każdym kroku swe racje świecie Kościół wzywa: Gaudete! Nie chodzi o pokazówkę rodem z żurnala czy katalogu handlowej sieciówki (wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha, normalnie: skurcz twarzy). Nie chodzi o rubaszność, tanie dowcipy rodem z Demotywatorów czy wesołkowatość. Nie chodzi nawet o koszulki z napisem: „Z gębą jak cmentarz świata nie zbawisz” (rozumiem intencje tych, którzy nosząc je, chcą wprowadzić w naszą codzienność trochę uśmiechu, ale za ks. Wojciechem Węgrzyniakiem powtarzam: „To powiedz to Jezusowi na krzyżu”).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz