Przy okazji wyborczej dyskusji o zarobkach Polaków rozgorzała dyskusja, czy przyjęty w 1989 r. model reform dla Polski był dobry.
Czego możemy nauczyć się od naszych dziadków?
Pokolenie reformatorów pierwszych lat III RP odeszło już jakiś czas temu na emeryturę. Jednak rozważania nad ich decyzjami dzisiaj ma jak najbardziej sens. Oceniając dawne wybory polityki gospodarczej, można dostrzec pewne błędy i je w przyszłości korygować. Jako błąd Terapii Szokowej podaje się szybkie otwarcie na zagraniczną konkurencję. Wiele polskich przedsiębiorstw nie było w stanie wytrzymać konkurencji, a ich upadek pociągał za sobą bezrobocie, biedę i trochę później, masową migrację.
Zwolennicy neoliberalnych rozwiązań przyjętych w latach 90-tych argumentują, że polskie przedsiębiorstwa postkomunistyczne były nierentowne i upaść musiały. Bezrobocie było według nich kosztem, który trzeba było ponieść. Decyzja o otwarciu się na Zachód przyniosła nam zachodnie inwestycje i możliwość podłączenia się pod zachodnie łańcuchy produkcyjne. A problem bezrobocia został ostatecznie rozwiązany przez otwarcie się krajów zachodnich na emigrację z Polski.
Optymizm względem neoliberalizmu ma jednak wbudowany pewien błąd. Jeśli wpływamy na oceany międzynarodowej konkurencji, musimy znaleźć jakąś naszą przewagę konkurencyjną. I tą naszą przewagą konkurencyjną okazały się niskie koszty pracy. Przyniosły one nam dużo inwestycji zagranicznych. Znaleźliśmy się jednak w takiej pułapce, że nie mogą wzrosnąć znacząco ani nasze dochody, ani poziom opodatkowania zachodniego kapitału (który dałyby więcej pieniędzy na kulejące usługi publiczne), gdyż stracimy przewagę konkurencyjną.
Strategia oparcia się o szerokie otwarcie na światową, a przede wszystkim europejską gospodarkę, i konkurowanie w jej ramach niskimi kosztami sprawiła, że owszem, staliśmy się częścią łańcuchów produkcyjnych wielkich koncernów, ale na niskim poziomie. Mówiąc obrazowo, wprawdzie zarabiamy na montowaniu niemieckich samochodów, ale nie produkujemy własnego samochodu, na czym zarobiliśmy więcej. W dodatku, zarabiać będziemy tak długo, jak sprzedawać się będą niemieckie samochody.
Czy politycy sprawią, że będziemy bogatsi?
Wszyscy polscy ekonomiści są zgodni, że stajemy w obliczu pułapki średniego rozwoju. Ekonomiści zgodni są też w tym, że żeby z tej pułapki wyjść, musimy przejść na zaawansowaną technologicznie produkcję. Czyli wracając do przykładu samochodowego, aby więcej zarabiać, z monterów samochodów musimy stać się producentami samochodów elektrycznych. Czy pomogą nam w tym politycy?
Budowę samochodów elektrycznych w Polsce obiecał Mateusz Morawiecki. Nikt jednak nie śpieszy się z rozliczania się z tej obietnicy. W kampanii wyborczej nie dyskutuje się, czy 30 proc. rodziców, którzy przeznaczają pieniądze z programu 500+ na edukacje swoich dzieci, to dużo czy mało. Dyskutuje się o tym, czy płaca minimalna na poziomie 4 tys. zł w 2023 r. to dużo czy mało, nie dyskutuje się natomiast o tym, co zrobić, aby taka płaca stała się minimum dla Polaków nie w wyniku decyzji polityków, ale w wyniku wzrostu gospodarczego. Politycy polegli więc już na poziomie dyskusji.
Jeśli chcemy prowadzić dobrą politykę gospodarczą, wpierw musimy o niej dyskutować, a nie strzelać do siebie z politycznych okopów. Trzeba uczciwie przyznać, ze reformy Balcerowicza sprawiły, że jesteśmy dzisiaj jako Polacy pięciokrotnie bogatsi niż w 1989 r. Ale trzeba też uczciwie przyznać, że polska transformacja była tylko pierwszym krokiem w kierunku polskiego bogactwa, a nie końcem historii. Czekają nas kolejne kroki, często bardzo trudne, które trzeba wykonać, aby zbudować własny potencjał technologiczny.
Można różnie oceniać pomysł płacy minimalnej na poziomie 4 tys. zł, ale wywołała ona dyskusję o zarobkach Polaków. Można różnie oceniać reformy Balcerowicza, ale jego krytyka wywołuje dyskusję o błędach, jakie popełniono w latach 90-tych. Można różnie oceniać pomysł budowy elektrycznego samochodu, ale wywołał on dyskusje o wyrwaniu się z roli montowni przemysłu niemieckiego. Dyskusja o polityce gospodarczej jest konieczna, gdyż wyzwania stojące przed naszą gospodarką wymagają naprawdę przemyślanych rozwiązań. Na szczęście zaczynamy wreszcie zadawać sobie pytanie, jak stać się bogatym.