Czy można wygrać ekstremalny bieg zaledwie 8 miesięcy po porodzie? Albo ścigać się na trudnej tatrzańskiej trasie w dwóch różnych butach? Można! Udowodnili to uczestnicy biegowego święta organizowanego co roku przez zakopiańskie T. G. Sokół. Zobacz zdjęcia z imprezy!
W sobotę tradycyjnie rozegrany został najważniejszy i najbardziej prestiżowy z biegów sokolich – Wysokogórski Bieg im. druha Franciszka Marduły. To zawody, które przez najlepszych polskich biegaczy są określane jako kwintesencja biegów górskich. Trasa jest ekstremalnie trudna, przewyższenia i stromizny bardzo duże, nawierzchnia zróżnicowana (od leśnych ścieżek, przez granitową skałę, po śnieg), a widoki oszałamiające. Tegoroczna trasa została nieco skrócona, gdyż z powodu długiej i śnieżnej zimy ilość zalegającego w wyższych partiach gór śniegu uniemożliwiła rywalizację na odcinku Czarny Staw Gąsienicowy-przełęcz Karb-hala Gąsienicowa. Zamiast tego zawodnicy mieli do pokonania 28 kilometrową trasę Krupówki-Nosal-Kuźnice-Dolina Jaworzynki-Murowaniec-przeł. Liliowe-Beskid-Kasprowy Wierch-Kuźnice-Kalatówki-Droga nad Reglami-Dolina Białego-Park Miejski. Warunki były bardzo zróżnicowane: w samym Zakopanem i niższych partiach gór było stosunkowo chłodno, w partiach szczytowych wiał silny, lodowaty wiatr i zalegało sporo śniegu i błota. Od startu z dużej grupy biegaczy wyrwała się trójka Krzysztof Bodurka, Marcin Świerc i Marcin Kubica. I właśnie między nimi rozegrała się rywalizacja o tytuł. Na mecie pierwszy zameldował się z czasem 2 godziny 32 minuty i 58 sekund Krzysztof Bodurka (Alpin Sport Hoka One One Team), dla którego to już kolejny medal mistrzostw Polski w tym sezonie:
„Najcięższym dla mnie momentem był podbieg na Beskid. Po drodze mijaliśmy wiele płatów śniegu. Wybijały mnie one strasznie z rytmu i czułem złość że nie potrafię przyspieszyć. Momentem, gdzie nabrałem przekonania, że wygrana jest na wyciągniecie ręki był podbieg na Kalatówki. Czułem się naprawdę dobrze i miałem rezerwy, a ostatni kilometr uśmiechałem się sam do siebie bo już wiedziałem, że to zrobiłem” – dzielił się wrażeniami z rywalizacji świeżo upieczony mistrz Polski w skyrunningu.
Triumfatorzy Biegu Marduły: Marcin Świerc, Krzysztof Bodurka, Marcin Kubica. Anna Karpiel-Semberecka
Srebro wywalczył Marcin Świerc (Buff Team Poland), legenda tego biegu. Startował tutaj 11 razy, za każdym razem stając na podium i 9 razy wygrywając. Jeszcze w piątek wieczorem nie było wiadomo czy Marcin w tegorocznym Mardule w ogóle wystartuje. Pochodzący ze śląskich Lisowic zawodnik cały sezon ustawił pod kątem przygotowań do startu w najbardziej prestiżowym biegu ultra na świecie – rozgrywanym wokół masywu Mont Blanc 176 kilometrowym UTMB. Buduje więc formę pod biegi bardzo długie, tymczasem Marduła jest biegiem innego rodzaju - choć rozgrywany w terenie wysokogórskim, to jednak bieg bardzo szybki i krótki. Do tego Świerc zaledwie dwa tygodnie wcześniej wygrał 100-kilometrowy Ultra Trail Australia i dopiero przed tygodniem wrócił z Antypodów. Ostatecznie w Zakopanem wystartował, pobiegł bardzo dobrze i chociaż tym razem musiał ustąpić pierwszego miejsca na podium to swój start ocenia pozytywnie:
„To była bardzo fajna rywalizacja z Krzyśkiem, cieszę się, że wygrał, bo jest bardzo mocny. Ja też uważam, że jak na ultrasa osiągnąłem bardzo dobry wynik, tylko minutę za nim. Jestem zadowolony, że sobie nic nie zrobiłem i mogę się dalej przygotowywać do UTMB, do którego zostało już tylko 87 dni. Tam będzie do zrobienia dystans 6 razy dłuższy niż na Mardule, dlatego jak na ultrasa jestem z sobotniego wyniku, dyspozycji dnia i rywalizacji z najlepszymi w Polsce bardzo zadowolony”.
Tuż za Marcinem Świercem na mecie zameldował się 20-latek z Bielska – Marcin Kubica (Inov8 Team), dla którego był to najdłuższy z dotychczasowych startów. I chociaż wielu uważa, że świetny wynik Marcina jest sensacją, to uważnych obserwatorów nie zaskakuje: ten biegacz jest w bardzo wysokiej formie od początku sezonu, w Ustrzykach zdobył już medal mistrzostw Polski, a na Chyżej Durbaszce w Szczawnicy poprawił dotychczasowy rekord trasy o… ponad 5 minut!. Niewiadomą było w zasadzie jedynie pytanie jak poradzi sobie na dystansie znacznie dłuższym niż dotychczasowe starty i w specyficznym tatrzańskim terenie. Biegowy egzamin dojrzałości zdał jednak celująco. „Od początku biegu czułem się świetnie, więc postanowiłem zaryzykować i włączyć się do walki o jak najwyższe miejsce” – wspomina.
Wojciech Teister