Negocjacje z nauczycielami mogą się rozpocząć w każdej chwili. Jesteśmy do tego przygotowani. Zależy nam na tym, żeby dzieci mogły przystąpić do egzaminów - zapewnił we wtorek szef MON Mariusz Błaszczak (PiS). Dodał, że rząd PiS zrobi wszystko, żeby egzaminy się odbyły.
"Negocjacje (ze związkami nauczycielskimi - PAP) mogą się rozpocząć w każdej chwili. Zależy nam na tym, żeby dzieci mogły przystąpić do egzaminów, mogły przejść kolejne stopie swojej edukacji. To jest bardzo trudny czas. Nerwowość wśród dzieci, młodzieży, rodziców. Zależy nam na tym, żeby egzaminy się odbyły" - powiedział Błaszczak, który był gościem radiowej Jedynki.
Błaszczak zapytany, czy w sprawie strajku nauczycieli wypowie się publicznie prezes PiS Jarosław Kaczyński odpowiedział: "Rozmawialiśmy wielokrotnie na ten temat. Beata Szydło jest tą osobą, która prowadzi negocjacje. Efektem tych negocjacji było podpisanie porozumienia z +Solidarnością+. Została stworzona propozycja podwyżek dla nauczycieli, odrzucona szczególnie przez ZNP, który jest bardzo silnie połączony z Koalicją Europejska" - dodał.
Przypomniał też, że wiceprzewodniczący tego związku (Krzysztof Baszczyński - PAP), był trzykrotnie posłem SLD. Mówiąc o szefie ZNP Sławomirze Broniarzu, szef MON przyznał, że ten "rzeczywiście posłem nie był", ale brał udział w manifestacjach KOD-u, a także występował u boku lidera PO Grzegorza Schetyny . "Te manifestacje miały charakter bardzo wyraźnie polityczny, atakujący rząd" - ocenił. Jego daniem, świadczy to, że ZNP jest "wyraźnie zaangażowany w życie polityczne".
"Problem polega na tym, że do egzaminów przystępują dzieci" - stwierdził Błaszczak. Przypomniał też, że nauczyciel to zawód szczególny, "z powołania". "Trudno zrozumieć, że dzieci są w grze" - ocenił. Mówiąc o zbliżających się egzaminach: ósmoklasisty, gimnazjalnych i maturach Błaszczak stwierdził: "W tym ważnym okresie życia dla młodych ludzi, nauczyciele mówią w ten sposób - nie wszyscy, ale cześć nauczycieli - +nie, nas nie będzie podczas egzaminów+".
Wtorek jest drugim dniem bezterminowego strajku nauczycieli. Strajkujący przychodzą do pracy: do szkół i przedszkoli, ale nie wykonują żadnych czynności związanych z zawodem czy z opieką nad dziećmi.
W poniedziałek rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej "Solidarności", m.in. z województw: wielkopolskiego, pomorskiego, śląskiego, dolnośląskiego, warmińsko-mazurskiego i kujawsko-pomorskiego. Według ZNP w strajku biorą też udział nauczyciele niezrzeszeni w żadnym ze związków.
Wiceminister edukacji narodowej Maciej Kopeć poinformował w poniedziałek na konferencji prasowej, że z danych przekazanych przez kuratoria do godz. 12 wynika, że do strajku przystąpiło 48,5 proc. szkół i placówek. Zaznaczył, że odsetek ten dotyczy tylko szkół i przedszkoli publicznych prowadzonych przez samorządy.
ZNP i FZZ w styczniu rozpoczęły procedury sporu zbiorowego. W ich ramach przeprowadziły w marcu referenda strajkowe. Według ZNP z informacji zgromadzonych do czwartku rano wynika, że w strajku zamierzało wziąć udział 79,725 proc. ogółu szkół i przedszkoli w całym kraju, czyli 15 576 szkół, przedszkoli, placówek oświatowych i zespołów szkół.