Dlaczego na ubiegłorocznym festiwalu filmowym w Gdyni jurorzy pominęli film Kingi Dębskiej?
11.01.2019 13:00 GOSC.PL
Kinga Dębska po raz kolejny udowodniła, że o sprawach najtrudniejszych można nakręcić film „do oglądania”. Najpierw filmem „Moje córki krowy”. Teraz na ekranach możemy oglądać „Zabawę zabawę”, w której porusza problem alkoholizmu wśród kobiet. Jak dowodzą statystki, nie jest to problem wydumany, chociaż najczęściej bohaterami filmów poświęconych temu tematowi są mężczyźni. Bohaterki filmu nie należą do patologicznego środowiska, wprost przeciwnie. Mają wysoki status społeczny, pracują na eksponowanych stanowiskach i w życiu zawodowym dużo osiągnęły. Nie potrafią sobie jednak z tym sukcesem poradzić.
Każda z trzech bohaterek, których historie przeplatają się w filmie, znajduje się w innej fazie uzależnienia. Każda podchodzi do tego w inny sposób. W filmach o alkoholikach łatwo pójść na całego i pokazać bez osłonek, co nałóg robi z człowiekiem. Reżyserka traktuje problem inaczej, bez drastycznych scen, ale jednocześnie potrafi oddać całą jego złożoność. Opowiada o emocjach, a nie fizjologii. Pokazuje również, jak nałóg wpływa na relacje z najbliższymi. Dramat subtelnie przełamuje humorem.
Reżyserka poszła pod prąd współczesnym tendencjom panującym w kinie. W „Zabawie zabawie” znalazł się wątek, który z pewnością nie spodoba się aktywistom ruchów pro choice. Być może dlatego jurorzy pominęli ten film na ubiegłorocznym festiwalu w Gdyni. Nie zauważyli nawet znakomitych kreacji aktorskich Agaty Kuleszy, Doroty Kolak i Marii Dębskiej w rolach pierwszoplanowych. Jestem pewien, że docenią go, podobnie jak „Moje córki krowy”, widzowie.
Edward Kabiesz