Dominikanka kładła na tabernakulum prośbę o modlitwę i rzucała: „Masz. Żebyś potem nie mówił, że nic nie wiedziałeś!”. A rolnik, któremu zamokło siano, podrzucał je do nieba i wołał: „Sam to zjedz, bo krowy na pewno tego nie tkną”.
23.10.2018 11:15 GOSC.PL
Staramy się słuchać Bożych podszeptów, ale jesteśmy na „dzień dobry” bombardowani tysiącami bodźców. W jaki sposób Tomasz z Akwinu rozeznawał natchnienia Ducha? – zapytałem o. Tomasza Gałuszkę, znakomitego mediewistę.
– Jedna z metod Tomasza była taka: otwierał tabernakulum i wsadzał głowę do środka – odpowiedział dominikanin. – Jest to ciekawy sposób, niewątpliwie… Gdy nie wiedział, co robić, po prostu całkowicie się otwierał i słuchał, gdzie go Bóg posyła. Wiedział, że człowiek świadomie żyjący blisko Boga może być pewny, że On ma dla niego wyjątkowe zadanie. Gdyby Bóg zwlekał z informacją, to ostatecznie zawsze można zapukać – jak Tomasz – do tabernakulum.
Szaleństwo – można skwitować, wzruszając ramionami. A może święta bezczelność?
Przed laty pisałem o siostrze Rozarianie, dominikance, która podchodziła do tabernakulum, kładła na nim list z prośbą o modlitwę i mówiła: „Masz. Żebyś potem nie mówił, że nic nie wiedziałeś!”. A Bóg słuchał tej mniszki, córki warszawskiego rabina. Do klasztoru w Świętej Annie spływały setki listów z podziękowaniami. Mniszki uczyły się od niej świętej bezczelności. Kiedyś szepnęła pod krzyżem: „Oj, Żydku, Żydku, żebyś Ty wiedział, jak ja Ciebie kocham!”, a gdy złamała nogę, pogroziła laską w stronę obrazu Madonny: „Jak Tyś Syna wychowała? Zobacz, do czego dopuścił?”.
„Znajoma siostra zakonna lubi powtarzać: «Panie Jezu, staraj się o mnie, bo masz wielu konkurentów» – uśmiecha się ks. Wojciech Węgrzyniak. – W jednej z podhalańskich wiosek żył człowiek, który, gdy deszcz zalał mu porządnie siano, potrafił rzucać tym sianem w stronę do nieba i wołać: «Boże, takie siano to sobie sam zjedz, bo krowy na pewno tego nie tkną». W dzieciństwie myślałem, że to jakiś bluźnierca, ale im dłużej żyję i im bardziej czytam Biblię, przekonuję się, że ten człowiek miał autentyczną relację z Bogiem”.
Marcin Jakimowicz