Trąd, wywoływany bakterią Mycobacterium leprae, był uznawany w czasach biblijnych za jedną z najgroźniejszych chorób lub jakąś jej odmianę.
Obawiano się go jak ognia z powodu szybkiego przenoszenia się na innych. Stąd nakaz skrupulatnego badania każdego przypadku, który może wieścić jego symptomy. Zadaniem kapłanów było rozpoznawanie tej choroby. Z jego rezultatem wiązały się srogie i nieuniknione konsekwencje: „Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: »Nieczysty, nieczysty!«. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem”. Jak nauczają mędrcy, biblijny caraat, czyli trąd, nie jest tylko chorobą cielesną, lecz cielesnym przejawem choroby duchowej. Karą, której celem jest uświadomienie złoczyńcy, że musi się poprawić. Podstawową przyczyną trądu jest grzech oszczerstwa. Dlatego też Miriam, siostra Mojżesza, pokryła się trądem zaraz po tym, jak zaczęła rozsiewać plotki na temat brata, zazdroszcząc mu pozycji i znaczenia w społeczeństwie. Złe mowy, podejrzenia, osądy, wpuszczane do internetu bluzgi i kalumnie czynią z nas społeczeństwo chore i trędowate. Obojętnie, jak bardzo zamierzalibyśmy banalizować ten fakt, Jezus wielokrotnie powtarzał: „Nie sądźcie, nie potępiajcie, nie oskarżajcie” (por. Łk 6,34).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Robert Skrzypczak