Roraty świetnie sprawdzają się jako element duszpasterstwa nad Wisłą. W czasach, gdy narzekamy na nieobecność młodszych pokoleń w kościele, mogą zgromadzić wcześnie rano w świątyni setkę dzieciaków.
Dzieci jeszcze śpią, ale na stole już czekają lampiony i płonie świeca w adwentowym wieńcu. – Nie wiem, kto ma z tego większą radość: dzieci czy my – uśmiecha się Aneta Miechówka, mama. Po chwili do pokoju zagląda 11-letnia Marta, w ślad za nią zjawia się 13-letni Wojtek. Tylko na najmłodszą, 6-letnią Zosię trzeba będzie trochę poczekać. Zaspane oczy mówią same za siebie: nie jest łatwo wstać przed szóstą rano. Ale mama twierdzi, że w tym cały urok Rorat.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski