Błędy w castingu zdarzają się wszędzie, także w Kościele – żartował kard. André Vingt‑Trois z jednej z anulowanych nominacji biskupich. Po 12 latach prowadzenia archidiecezji paryskiej można powiedzieć, że w jego przypadku „casting” był udany.
Gdy w maju tego roku kard. André Vingt- -Trois wyszedł ze szpitala po kilkumiesięcznym leczeniu, podejrzewano, że to mogą być ostatnie miesiące jego posługi w Paryżu. Tym bardziej że 7 listopada skończy 75 lat i zgodnie z prawem kanonicznym powinien wtedy złożyć rezygnację. On sam zresztą rozwiał wszelkie wątpliwości w jednym z wywiadów, gdy powiedział, że nie zamierza zwlekać z przejściem na emeryturę. Gdy 12 lat temu (dwa lata przed śmiercią kard. Lustigera) obejmował paryską archidiecezję, miał świadomość, że obejmuje rządy po pasterzu, który dokonał przewrotu kopernikańskiego we francuskim Kościele. Przewrotu jak na warunki francuskie, bo w rzeczywistości był to tylko powrót do normalności – ewangelizacji oraz duchowej, intelektualnej i sakramentalnej formacji – po dekadach zaniedbań i swoistej dezercji. Z wychowankiem tak ważnego dla Kościoła we Francji kardynała wiązano zatem zrozumiałe nadzieje, że będzie kontynuatorem linii wielkiego poprzednika.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina