Komisja Europejska podtrzymuje stanowisko, że bez porozumienia z Rosją gazociąg Nord Stream 2 będzie działał w "pustce prawnej". To odpowiedź KE na analizę prawników Rady UE, niekorzystną z punktu widzenia Warszawy.
Komisja Europejska zwróciła się w czerwcu do Rady UE, gdzie reprezentowane są rządy 28 krajów członkowskich, o udzielenie jej mandatu na prowadzenie rozmów ze stroną rosyjską w sprawie reżimu prawnego dla morskiego odcinka przyszłego gazociągu Nord Stream 2.
Kraje UE są podzielone w tej sprawie. Kilka państw członkowskich, m.in. Niemcy i Austria, sprzeciwiają się przyjęciu tego mandatu. Polska ma zupełnie inną opinię - wskazuje, że mandat jest za słaby, bo względem gazociągu również w podmorskiej części powinien obowiązywać trzeci pakiet energetyczny.
Dotychczasowe rozmowy ministrów ds. energii państw unijnych nie przyniosły definitywnych ustaleń co do tego, jak Komisja Europejska ma postąpić z tą sprawą. W ubiegłym tygodniu pojawił się nowy element - opinia prawna Rady UE. Ten 25-stronicowy dokument wskazuje, że nie ma luki prawnej związanej z tym, że Nord Stream 2 miałby być prowadzony przez morze. W analizie wskazano, że wobec tego do części podmorskiej Nord Stream 2 nie mają zastosowania przepisy trzeciego pakietu energetycznego.
Nie zgadza się z tym KE, która w piątek podtrzymała swoje stanowisko ws. projektu. "Naszym celem jest zagwarantowanie tego, że jeśli Nord Stream 2 zostanie zbudowany, będzie w zgodności z głównymi zasadami unijnych regulacji. To się nie zmieniło" - powiedziała rzeczniczka KE Anna-Kaisa Itkone.
Dodała, że teraz decyzja w tej kwestii należy do państw członkowskich. "Musimy czekać na ich stanowisko polityczne" - podkreślił.
Pytana, czy projekt gazociągu jest zagrożeniem dla energetycznego bezpieczeństwa UE, odpowiedziała, że do tej kwestii "odniosła się już KE bardzo wiele razy". "Uważamy, że (projekt gazociągu) nie jest zgodny z celami unii energetycznej. Istnieje luka prawna, która musi być przedmiotem negocjacji, ponieważ nie może powstać gazociąg lub infrastruktura w UE, która nie podlega głównym zasadom prawa europejskiego" - powiedziała.
W ubiegłym tygodniu informacja na temat mandatu dla Komisji Europejskiej na negocjacje z Rosją w sprawie Nord Stream 2 była przedstawiana przez KE na spotkaniu przedstawicieli krajów członkowskich UE. Jak dowiedziała się PAP z polskich źródeł dyplomatycznych, podczas spotkania tylko Niemcy przywołały analizę prawników Rady UE, wskazując, że państwa UE powinny ją wziąć pod uwagę.
Polscy dyplomaci w Brukseli podkreślają, że opinia prawników Rady UE jest korzystna dla Niemiec. Berlin sprzeciwia się jakiejkolwiek interwencji ze strony UE, która mogłaby utrudnić powstanie Nord Stream 2. Dlatego w przyszłym tygodniu Polska przedstawi na forum unijnym własną ekspertyzę prawną - na spotkaniu ekspertów państw członkowskich w Brukseli.
Sprawa była też omawiana w Brukseli przez przedstawiciele krajów na zamkniętym spotkaniu w jednym z think tanków. W ocenie większości uczestników dyskusji opinia prawników Rady nie jest rozstrzygająca, a jedynie pomocnicza, i dlatego nie powinna mieć wpływu na proces negocjacji i ostateczne decyzje polityczne.
Część ekspertów zwróciła uwagę, że potrzebna jest większa pewność prawna w odniesieniu do statusu gazociągów z państw trzecich. Ich zdaniem państwa UE powinny dążyć do uszczelnienia prawa UE w tym zakresie, np. poprzez zmianę dyrektywy gazowej lub poprzez przyznanie KE dodatkowych kompetencji do weryfikacji zapotrzebowania na nowe gazociągi.
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 r. Po tym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się projektowi.
Rząd Niemiec wspiera budowę Nord Stream 2, utrzymując, że ma on charakter biznesowy, a nie polityczny. W finansowaniu przedsięwzięcia uczestniczą niemieckie koncerny Uniper i Wintershall oraz francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell. Zagraniczne koncerny chcą pokryć 50 proc. szacowanych na 9,5 mld euro kosztów projektu.