Francuzi już zaczynają poznawać się na Emmanuelu Macronie. Niestety, w Polsce wciąż są ludzie, którzy wierzą w „polskiego Macrona”.
Prawie 2/3 Francuzów nie jest zadowolonych z pracy swojego prezydenta. A dopiero niedawno minęło pierwsze 100 dni jego rządów. Potomkowie Asterixa wyraźnie poznali już, że Emmanuel Macron jest po prostu PR-ową wydmuszką. W Polsce wciąż jednak słyszy się westchnienia za „polskim Macronem”.
Nie trzeba było czekać nawet tych 100 dni, aby przekonać się, jak słabym wyborem był Emmanuel Macron. Jego jedynym pomysłem na przyszłość Francji było podłączenie kraju pod kroplówkę transferów pieniężnych z Niemiec. I aby potężny sąsiad zgodził się na te pomysły, ogłosił gotowość realizacji wszystkich oczekiwań Berlina co do polityki gospodarczej Paryża. W ten sposób szykuje się wojna ze związkami zawodowymi, której nikt jeszcze we Francji nie wygrał.
Pomysły Macrona na Unię Europejską to tak naprawdę czysty socjalizm. Problem nierównowagi w bilansie handlowym pomiędzy północą a południem Europy miałby zostać rozwiązany za pomocą transferów pieniężnych z północy na południe. Nawet ostatniego pomysłu francuskiego prezydenta, czyli dyrektywy unijnej, mającej administracyjnie zlikwidować konkurencję cenową pomiędzy firmami ze wschodu i zachodu Europy, nie powstydziłby się Karol Marks.
Wszystko wygląda na to, że niebawem Macron dołączy do Francoisa Hollande’a jako kolejny nieudany romans Francuzów. Pytanie tylko, czym ten romans skończy się dla samej Francji. W Polsce jednak wciąż są osoby, które chciałyby widzieć w Pałacu Prezydenckim polską wersję Macrona. Ciekawe, czy podzielając wizję Europy francuskiego prezydenta, chcą żyć na niemieckim socjalu czy płacić za socjal francuski.