W wakacyjnym cyklu filmowym: "Mania wielkości".
Louis de Funès był po prostu mistrzem komedii. W "Manii wielkości" przechodzi sam siebie. Każda scena z nim jest doskonała. Dodatkowo muzyka Michela Polnareffa jest fantastyczna. Oglądamy film "spod znaku płaszcza i szpady", a towarzyszą nam akordy westernowe. Coś wspaniałego.
Od pucybuta do ministra
Don Salluste (Louis de Funès) jest poborcą podatkowym, bardzo nieuczciwym dodajmy. Okrada nie tylko poddanych, ale i króla. W jego wyprawach podatkowych towarzyszy mu sługa Blaze (Yves Montand), człowiek uczciwy i dobroduszny. Widząc zachłanność pana, chce pomóc poddanym, wycinając dziurę w karocy, tak by podatki wróciły z powrotem do biednych.
Don Salluste na każdym kroku pokazuje swoją wyższość nad sługą i miłość do pieniędzy. Poborca odkrywa, że Blaze jest zakochany w królowej (Karin Schubert), postanawia więc uknuć intrygę, szczególnie, że królowa chce mu odebrać tytuł.
Rozpoczyna się szalona komedia omyłek i intryg. Blaze zostaje ministrem i bratankiem Don Salluste'a. Prawdziwy bratanek Don Cesar (Gabriele Tinti) trafia do Berberów. Do tego wszystkiego wmiesza się jeszcze służka królowej donna Juana (Alice Sapritch) i mamy gotową katastrofę.
Kto spiskuje, ten sam wpada we własne sidła
Don Salluste pozbawiony tytułu wraca po pół roku do Madrytu, by wcielić swoją zemstę w życie. Zdziwiony jest zmianami, jakie zaszły za rządów Blaze'a. Szlachta spiskuje przeciwko nowemu ministrowi, bratanek ucieka Berberom. Don Salluste planuje uczynić króla (Alberto de Mendoza) rogaczem, wygnać królową i odzyskać złote runo.
Co do tego ma papuga? Dlaczego lepiej być u Berberów? I jak to się wszystko skończy? Odpowiedzi w filmie. Polecam, ogromna dawka humoru gwarantowana.
Louis de Funès: La folie des grandeurs (1971) - Elle ment en allemand
Le Monde des Avengers