Powstanie warszawskie było wspólnotową emanacją niepodległego ducha, polskim żywiołem, w którym dowódcy, żołnierze i cywile tworzyli jedność.
Krytycy powstania warszawskiego z reguły ukazują to wydarzenie w oderwaniu od polskiej historii. Zamiast otwarcie kwestionować całą tradycję naszych zrywów niepodległościowych, udają patriotów zgorszonych jakimiś wyjątkowymi błędami dowódców Armii Krajowej. A przecież ich zarzuty odnoszą się do samej idei otwartej walki z najeźdźcą. Powstanie z definicji jest starciem słabo uzbrojonego podziemia z regularną armią okupacyjną. Każde jest nie dość dobrze przygotowane, a moment wybuchu nigdy nie jest optymalny. To raczej dramatyczna próba wyjścia z matni, odwrócenia zbiorowego losu, który wydaje się przesądzony. Stąd niewiele jest powstań skutecznych. Bez szczęśliwego zbiegu okoliczności międzynarodowych zwycięstwo militarne praktycznie nie wchodzi w grę. Polacy kilkakrotnie musieli wybierać między zagładą narodu w wyniku złamania ducha i metodycznej eksterminacji patriotów a krańcowo ryzykowną próbą odzyskania wolności. Na tle dowódców np. powstania styczniowego ich następcy z 1944 r. okazali się wyjątkowymi realistami. Jeśli ktoś kwestionuje sens takiej walki, powinien wybrać sobie inny naród z innym położeniem geopolitycznym i inną historią. Żyjąc na marginesie wspólnoty, której duszy nie rozumie, pozostanie człowiekiem sfrustrowanym i nieszczęśliwym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel